List gończy za Stonogą. Miał siedzieć w wiezieniu, ale powiedział policjantom, że jest w Monte Carlo

Gdy policjanci pojechali do domu Zbigniewa Stonogi, zastali tam tylko jego żonę. Ta zadzwoniła do męża, który powiedział funkcjonariuszom, że do więzienia się nie wybiera, a teraz przebywa w Monte Carlo. Po tym sąd wydał za skazanym list gończy.

Wyrok roku więzienia dla Stonogi uprawomocnił się w połowie 2015 roku. Skazano go za oszustwo przy sprzedaży wartego 50 tys. zł lexusa.

Od tego czasu mężczyzna starał się uniknąć wyroku. Jego prawnik składał kolejne wnioski o odroczenie kary lub zamienienie jej na dozór elektroniczny ze względów zdrowotnych. Ostatecznie w połowie stycznia tego roku sąd nie zgodził się na to. 

Stonoga miał stawić się w więzieniu 15 lutego. Sąd nie przyjął kolejnych wniosków o odroczenie kary, jednak pomimo tego skazany nie pojawił się w zakładzie karnym.

W zeszłym tygodniu policjanci udali się do domu Stonogi, aby doprowadzić go do więzienia. Skazanego tam nie było, a żona Stonogi oświadczyła, że wyjechał on zagranicę. "Funkcjonariusze dokonali przeszukania domu skazanego pod kątem ujawnienia osoby skazanego, z wynikiem negatywnym" - czytamy w piśmie sądowym, które sam Stonoga pokazał na swoim Facebooku. 

Żona zadzwoniła do Stonogi, którym powiedział policjantom, że "przebywa w Monte Carlo" i nie wróci do kraju, zanim jego prawnicy nie rozwiążą sprawy doprowadzenia go do więzienia. W związku z tym sąd uznał, że mężczyzna ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości i dlatego wydano list gończy. 

Tego samego dnia Stonoga zamieścił na Facebooku film, na którym rzeczywiście widać, że nie przebywa w Polsce. W nagraniu apelował o zorganizowanie w Warszawie protestu w jego sprawie.

"Wydano list gończy za mną jak za zbrodniarzem"

Informacje o liście oraz komentarz do sytuacji Stonoga zamieścił na swojej stronie na Facebooku. "Wydano list gończy za mną jak za zbrodniarzem" - napisał wczoraj. Zarzuca sądowi, że ten chce go "narazić na utratę życia". Mężczyzna tłumaczy, że nocą musi być podłączony do aparatury wspomagającej oddychanie. 

"Więzienie po moim trupie" - oznajmił w kolejnym wpisie. "Nikomu nic nie zrobiłem, a mimo to całe moje dorosłe życie to jedna wielka bieganina po sądach i trwające wiele lat procesy w których zostałem każdorazowo uniewinniony" - pisze Stonoga.

Kim jest Zbigniew Stonoga?

Głośno zrobiło się o nim w 2012 r., gdy stwierdził, że przez nieudolność skarbówki stracił 1,9 mln zł. Na prowadzonym przez siebie salonie samochodowym wywiesił wulgarny baner o treści: "Wypier...ł nas Urząd Skarbowy W-Wa Targówek na kwotę 1 900 000 złotych. Dziękujemy ci, zasrany fiskusie".

Stonoga twierdzi też, że pomaga osobom pokrzywdzonym przez polskie prawo, że sam "niesłusznie" przebywał przez trzy i pół roku w więzieniu, że jego matka "została zamordowana". Toczy też prywatną wojnę z policją, na Facebooku publikuje m.in. filmy z policyjnych interwencji, w tym ten, na którym słychać, jak wyzywa policjanta, który miał wjechać na prywatny teren jego salonu samochodowego, żeby skontrolować kierowcę. Tego typu akcje zyskują mu przychylność internautów nastawionych krytycznie do władzy i organów państwa.

W przeszłości Stonoga był asystentem polityków Samoobrony. Według "Gazety Wyborczej" od 2006 r. jego nazwisko - głównie w roli pozwanego o zapłatę jako dłużnik lub oskarżony - widnieje w aktach 61 spraw. Był skazany m.in. za doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wyniku wprowadzenia w błąd oraz za groźby wobec funkcjonariusza publicznego i znieważenie go.

Więcej o: