Chłopak podejrzanego o zabójstwo Tylman oskarża policjantów. Bulwersujące zeznania

• Dominik M. twierdzi, że policja zastraszała go i wymuszała zeznania• Tak mówił przed sądem chłopak podejrzanego o zabójstwo Tylman • W poniedziałek sąd wypuścił Adama Z. z aresztu

W piątek przed sądem zeznawał Dominik M., chłopak Adama Z. oskarżonego w głośnej sprawie śmierci Ewy Tylman. "Gazeta Wyborcza" dotarła do protokołu z jego przesłuchania. Policjanci mieli go zastraszać i wymuszać zeznania. - W samochodzie powiedzieli, że żarty się skończyły i mam mówić prawdę, bo grozi mi kara za fałszywe zeznania. Pytali, czy znam film „Szklany tulipan” i czy wiem, co z takimi ludźmi jak ja robią w więzieniu - mówił M. 

Dowiedz się więcej:

Co jeszcze zeznał przed sądem Dominik M.?

- Policjanci krzyczeli, uderzali pięściami w stół, mówili, że jestem kiepskim aktorem - opowiadał chłopak Adama Z. o przesłuchaniu na komendzie. - Poczułem się gorzej, oddychałem szybciej, bo choruję na astmę. Krzyczeli, że co ja odpie... i mam oddychać normalnie. Jeden powiedział, że mam wykładać sznurówki z butów, bo jestem zatrzymany. Ubrali rękawiczki, kazali wszystko wyjmować z kieszeni - mówił. Po dwóch tygodniach zarekwirowali mu telefon i komputer i zabronili udzielania wywiadów. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

O co jest oskarżony Adam Z.?

Adam Z. jest oskarżony o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu - podczas jednej z rozpraw odmówił składania wyjaśnień i odpowiadał tylko na pytania obrony. Mężczyzna nie podtrzymał też wcześniejszych wyjaśnień przytoczonych przez sąd w części dotyczącej tego, co działo się po wyjściu z klubu. Oświadczył, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Tylman, a do niekorzystnych dla siebie wyjaśnień zmuszali go policjanci. Według oskarżonego, funkcjonariusze mieli go także zastraszać, kpić z jego orientacji seksualnej i utrudniać mu kontakt z adwokatem. Funkcjonariusze zaprzeczają tym zarzutom.

Kiedy Adam Z. opuścił areszt?

Adam Z. wyszedł z aresztu krótko w poniedziałek po godzinie 16. Decyzję o wypuszczeniu podejrzanego podjął Sąd Okręgowy w Poznaniu. Adam Z. ma zakaz opuszczania kraju i musi dwa razy w tygodniu meldować się na komisariacie policji. Postanowienie sądu nie jest prawomocne - prokuratura już zapowiedziała, że będzie się odwoływać od tej decyzji. Wcześniej sąd poinformował też, że rozważa zmianę kwalifikacji czynu ws. śmierci Tylman - Adam Z. może być skazany za nieudzielenie pomocy. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Co zeznali policjanci ws. zabójstwa Ewy Tylman?

Adam Z. miał powiedzieć funkcjonariuszom, że w okolicy mostu Rocha w pewnym momencie Ewa Tylman mu się wyrwała. Kiedy dobiegł do niej, była przy barierce i "nie pamiętał, czy chciał ją przytrzymać, chwycić, czy też niechcący ją popchnął". Wtedy Tylman miała stoczyć się skarpy. - Szczegółowo zaczął opisywać, co było dalej: chwycił Ewę za ręce, dłonie lub nadgarstki, wydaje mi się, że mówił, że musiał ją obrócić, pokazywał to. (...) W pewnym momencie oskarżony stwierdził coś, co utkwiło bardzo mocno w mojej pamięci: jak zacząłem ją ciągnąć, zdziwiłem się, jaka była ciężka. Tego rodzaju stwierdzenia słyszałem w mojej karierze tylko od osób, które przemieszczały zwłoki bądź osoby nieprzytomne. Pamiętam, że nie chcąc pokazywać oskarżonemu, pod jakim jestem wrażeniem jego słów, zasłoniłem twarz - dodał Rafał B. Według policjanta Adam Z. "położył ją przednią częścią ciała w wodzie, a następnie przesuwał, by cała znalazła się w rzece. Stwierdził, że pchnął ją tak, by płynęła z nurtem rzeki"

Co stało się z Ewą Tylman?

26-letnią Ewę Tylman widziano po raz ostatni w nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. w towarzystwie Adama Z. Ciało kobiety odnaleziono w Warcie pod koniec lipca ub. roku, ok. 12 km od miejsca, w którym po raz ostatni zarejestrowały ją kamery monitoringu. Tożsamość kobiety potwierdziły badania DNA. Sekcja zwłok, ze względu na stan odnalezionego ciała, nie pozwoliła jednak na ustalenie przyczyny jej śmierci.

Więcej o: