"Psucie Biura Ochrony Rządu nie zaczęło się wczoraj, trwa od lat" - piszą dziennikarze "Newsweeka" o sytuacji w BOR. Oficerowie narzekają na niskie zarobki, złe warunki pracy i dużą odpowiedzialność. Tygodnik zwraca także uwagę na obsadzanie wysokich stanowisk. "Rafał Niewiński jest szefem działu transportu, zasłużył się, bo woził Marię Kaczyńską. Tomasz Kędzierski, do niedawna kapitan, jest już pułkownikiem i pełniącym obowiązki szefem BOR - ten z kolei woził Jadwigę Kaczyńską" - mówi były funkcjonariusz.
Na porządku dziennym ma być, według rozmówców tygodnika, przemierzanie długich odległości ze sporą prędkością. "Jak VIP się spóźni na dziewięć z dziesięciu spotkań, to zaczyna kombinować: Co jest z tym kierowcą? Nie umie jeździć? Boi się? Może mnie nie lubi? Chyba go zmienię!" - komentuje w rozmowie z "Newsweekiem" były komandos, ochroniarz jednego z najbogatszych Polaków. Tygodnik przytacza też przykład wesela córki szefowej KPRM Beaty Kempy w Sycowie. Z własnymi BOR-owcami mieli pojawić się tam m.in. prezydent Andrzej Duda i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
"Praca w takich warunkach i za takie pieniądze urąga ludzkiej godności (...). Jestem kierowcą, ale jednocześnie myję samochód, odkurzam dywaniki, tankuję, rano lecę po wodę i batoniki prince polo" - mówi oficer Biura. "Po ponad 10 latach służby mam 3,5 tysiąca zł podstawowej pensji. To przykre, że nie mogę zapewnić rodzinie tego, co jej potrzeba. Jak któremuś z nas ma się urodzić dziecko, to stara się o wyjazd na misję do Iraku czy Afganistanu, żeby dorobić" - twierdzi inny.
Zobacz także: PiS raz chwali, raz gani. Sam już nie wie, co sądzić o BOR