W czwartek we wrocławskim Sądzie Okręgowym ruszył proces 34-letniej Marty S., oskarżonej o uduszenie własnego syna i ukrycie zwłok w piwnicy. Wszystko miało się wydarzyć w czerwcu zeszłego roku we wsi Solniki Małe w województwie dolnośląskim.
- Ja nie zabiłam tego dziecka. Ja je urodziłam, zostawiłam, przykryłam odzieżą i materacem i poszłam do domu. Kilka dni później wzięłam dziecko i wyniosłam je na podwórko, żeby ktoś je znalazł i tyle - tłumaczyła przed sądem oskarżona, cytowana przez "Gazetę Wrocławską".
Kobieta ma podstawowe wykształcenie, pracowała sporadycznie, pomagała sąsiadom, sprzątała. Nie wie, kto był ojcem dziecka - kiedy zaszła w ciążę spotykała się z kilkoma mężczyznami poznanymi na serwisie randkowym. Gdy zaczął się poród, nie zadzwoniła na pogotowie. - Mieszkam w małej miejscowości, ludzie zaraz gadaliby. Wstydziłam się - przyznała przed sądem.
Oskarżona miała rozerwać pępowinę i przykryć noworodka ubraniami i materacem. Potem miała go zostawić w piwnicy i wrócić po kilku dniach. Zawinięte zwłoki wyniosła na podwórko i położyła obok sterty śmieci. Prokuratura twierdzi jednak, że kobieta udusiła dziecko, zatykając mu jednocześnie usta i nos.
A TERAZ ZOBACZ: Wiozła uczniów do szkoły, gdy autobus zaczął płonąć. Uratowała 20 dzieci