Ok. godz. 17.40 na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 10 z ul. Grębocką w kierunku Warszawy doszło do karambolu, w którym uczestniczyły dwa pojazdy Żandarmerii Wojskowej. W jednym z nich znajdował się minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Polityk wyszedł z wypadku bez szwanku i innym pojazdem udał się na galę tygodnika "wSieci". Ponieważ w karambolu uczestniczyli wojskowi prowadzący auta w kolumnie rządowej, wyjaśnianiem okoliczności zajmie się Żandarmeria Wojskowa - podał RMF FM.
W kolizji uczestniczyło siedem pojazdów: dwa samochody marki BMW, dwa marki Renault, toyota, audi i laweta - poinformowała portal Gazeta.pl podinsp. Wioletta Dąbrowska z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. - Dwie osoby trafiły do szpitala. Nie znamy ich obrażeń - podała Dąbrowska. Policja ustala jak doszło do wypadku. - Na tej trasie było trochę wilgotno, trochę ślisko, ale nie wiem, czy możemy mówić o trudnych warunkach pogodowych - dodała funkcjonariuszka.
Jak podała TVN24, samochód, którym jechał minister doznał poważnych uszkodzeń. - W samochodzie wystrzeliły wszystkie poduszki powietrzne - powiedział reporter. Drugie rządowe BMW jest zgniecione z tyłu, ponieważ wjechała w nie limuzyna z Macierewiczem i z przodu, ponieważ samo wjechało w kolejny pojazd. Niektórzy świadkowie mieli poinformować, że auta żandarmerii nie zdążyły wyhamować, kiedy samochody przed nimi zatrzymały się na czerwonym. Jeden z uczestników kolizji twierdził nawet w rozmowie z reporterem TVN24, że jechały z prędkością 130 km/h.
Na miejscu był radny PiS Karol Wojtasik. W rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 opowiedział, jak wyglądała sytuacja po wypadku. - Stałem w korku na wiadukcie nad autostradą i zapytałem się kierowców, co się stało. I powiedziano mi, że była kolizja z udziałem BOR-u. Wiedziałem już, że to nie jest BOR, tylko Żandarmeria Wojskowa - mówił Wojtasik.
- Wykonałem telefon i dowiedziałem się, że z ministrem Macierewiczem jest wszystko w porządku, on przesiadł się do drugiego samochodu i odjechał. Zadzwoniłem na policję, poprosiłem, żeby wysłano parę patroli na wiadukt. Bo była samowolka kierowców, którzy nie wiedzieli, czy mają stać w tym korku i zaczęli się wycofywać pod prąd - dodał radny PiS.
Jak poinformował Wojtasik, na odcinku, na którym doszło do kolizji obowiązuje, w zależności od kierunku jazdy, prędkość 90 km/h lub 70 km/h. Nie wiadomo, czy w chwili kolizji doszło do przekroczenia prędkości przez któregoś z jej uczestników.
A TERAZ ZOBACZ: Polska jest jednym wielkim "czarnym punktem" Europy. Na naszych drogach ginie najwięcej pieszych