Swingers Club Prive dołączył do grona 30 klubów dla miłośników seksu grupowego w Polsce. W samym województwie śląskim podobne miejsca znajdują się np. w Czeladzi, Częstochowie i Bielsku-Białej. Właściciel klubu na prawie 900 metrach kwadratowych przygotował szereg atrakcji dla odwiedzających. Część mieszkańców i władze miasta patrzą jednak krytycznie na nowy punkt na mapie Lublińca.
Na stronie klubu znajduje się pełen opis atrakcji dostępnych dla gości. Wśród nich znajdują się m.in kopulodrom, glory hole, oralium, huśtawka i erotyczna dyskoteka.
"To wyjątkowe miejsce, do którego zapraszamy wszystkich, którzy chcą w niepowtarzalnej atmosferze i klimacie naszego Klubu oddać się grupowym uciechom wraz z innymi osobami o tożsamych upodobaniach erotycznych" - czytamy.
Burmistrz Lublińca Edward Maniura zaczął otrzymywać listy, w których mieszkańcy z oburzeniem komentują charakter klubu. Ich zdaniem sieje on zgorszenie i negatywnie wpływa na i tak już kiepską reputację miasta. "Właściciel tegoż przybytku reklamuje swój klub atrakcjami tak obrzydliwymi, ohydnymi i spaczonymi, że w głowie się to nie mieści" - czytamy na stronie "Gazety Lublinieckiej".
Burmistrz przyznał, że również nie jest zachwycony otwarciem klubu dla swingersów. Wsparcia szukał u prawników. - Nigdy nie ukrywałem, że mam konserwatywne poglądy i działalność klubu mi się nie podoba. Ale miasto nie ma żadnych narzędzi, aby ją uniemożliwić - stwierdził Maniura w rozmowie z portalem Nasze Miasto - Zwróciłem się o analizę tego problemu dla prawników. Oni ocenią, czy w jakikolwiek sposób jako miasto możemy interweniować - powiedział.
W sobotę odbyła się pierwsza impreza w klubie. Organizatora zdziwiła fala negatywnych reakcji ze strony mieszkańców. Przed imprezą zaznaczał, że ma ona charakter prywatny.
- To nie jest otwarcie klubu, tylko moja prywatna impreza. Kameralna, na 300 osób. Nikt nie wejdzie tutaj po prostu z ulicy. To wybrane grono. Dostać się można tylko przez rekomendację. Nie rozumiem tej wrzawy. W Polsce działa 30 klubów, najbliższy w Czeladzi. A jak organizowałem podobną imprezę w Pałacu Kultury w Warszawie dla dwóch tysięcy osób, to nikt się nie interesował - podkreślał w rozmowie z portalem NaTemat.