W jedną z grudniowych sobót do baru przy ul. Wojska Polskiego w centrum Słupska przyszła para. Zamówili zupę i kotlet jajeczny za kilka złotych. - Już przy kasie partnerka zagranicznego turysty wytłumaczyła mu naszą akcję i zamiast kilku złotych, zostawił kasjerce 500 zł - opowiada w rozmowie z Gazeta.pl Bogusława Panasiuk, kierowniczka baru mlecznego "Poranek". Jednak na tym nie koniec. - Zadowolony pan, po zjedzonym posiłku ponownie podszedł do kasy, podziękował za bardzo smaczny posiłek i na "zawieszone" zupy zostawił kolejne 500 zł - cieszy się pani Bogusława. Zwykle w "Poranku" klienci w ciągu całego dnia na akcję wspierania biednych zostawiają 50-100 zł. - Bywały dni, że było to 300 zł, ale takie kwoty jeszcze nie mieliśmy. To pozwoli na 500 porcji zupy! - podkreśla Panasiuk. I dodaje, że w związku z tym odruchem serca zagranicznego turysty, akcję "zawieszania" będzie można przedłużyć nawet do końca marca.
Bar mleczny "Poranek" w Słupsku swoją akcję prowadzi od 2015 roku. Wzorując się na popularnym na świecie "zawieszaniu", czyli płaceniu za dodatkową kawę lub posiłek dla potrzebujących, wprowadził możliwość dokupowania "zawieszonej" zupy dla biednych. - Pomysł tej akcji powstał z potrzeby serca, bo szczególnie w okresie jesienno-zimowym osoby biedne nie mają szansę na choćby jeden ciepły posiłek - tłumaczy Bogusława Panasiuk, kierowniczka "Poranka". Przypomina, że po bardzo udanych zbiórkach prowadzonych od 24 listopada 2015 roku do 4 marca 2016 roku, kolejną akcję wznowiono 1 listopada 2016 r.
O placówce PSS Społem w Słupsku głośno zrobiło się rok temu. Barowi groziła likwidacja. "Poranek" musiał bowiem zwrócić do urzędu skarbowego dotację dla barów mlecznych. W swoich recepturach kucharze używali niedotowanych produktów, m.in. pieprzu i majeranku. Po burzy medialnej Ministerstwo Finansów zdanie jednak zmieniło i egzekucję wstrzymało.