Do wrocławskiego sądu właśnie trafił akt oskarżenia w sprawie Artura K., strażnika z więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu. Mężczyzna za opłatą "sprzedawał" więźniom skazane z oddziału kobiecego. Za umożliwienie seksu z więźniarkami miał inkasować od 50 do 100 złotych - ustalili w prokuraturze dziennikarze "Gazety Wrocławskiej".
Zdaniem prokuratury nie tylko Artur K. przyjmował od więźniów pieniądze za różnego rodzaju "usługi". Zarzuty postawiono czterem strażnikom i trzem więźniom. Jeden z funkcjonariuszy Służby Więziennej miał dostać 180 zł za kradzież odtwarzacza DVD jednemu więźniowi i przekazanie drugiemu. Więźniowie od strażników mogli podobno także kupować narkotyki, telefony komórkowe czy alkohol.
Za odpowiednią sumę funkcjonariusze Służby Więziennej mieli także wystawiać pozytywne opinie potrzebne do przedterminowego zwolnienia. Za takie pismo jeden ze strażników miał dostać 15 tys. złotych.
Oskarżony Artur K. oprócz pełnienia roli "alfonsa" miał także załatwiać prywatne porachunki używając władzy. W 2012 roku miał zlecić pobicie więźnia Łukasza K. przez innych skazanych. Powód? Składał skargi na zachowanie strażnika. W odwecie na polecenia Artura K. inni więźniowie przez 7 godzin mieli kopać i bić "kolegę" metalową rurką.
- Postępowanie prokuratury w sprawie nadużyć strażników z więzienia przy ul. Kleczkowskiej trwa już kilka lat - powiedział rzecznik więzienia Tomasz Wolkowski w rozmowie z nami. Dodał także, że władze więzienia "ściśle współpracują z organami ścigania". Artur K. nie pracuje obecnie w Zakładzie Karnym nr 1.
Sprawdź też książkę: "Klawisze" - reportaż o więziennej codzienności >>
Zobacz także: Szef mafii 5 lat ukrywał się w szafie. Film z aresztowania