Chaos w Teatrze Polskim we Wrocławiu trwa nieprzerwanie od końca sierpnia, kiedy komisja konkursowa na następcę Krzysztofa Mieszkowskiego (dziś posła Nowoczesnej - red.) wybrała Cezarego Morawskiego, aktora znanego głównie z seriali, m.in. z "M jak Miłość".
Przeciwko jego nominacji protestowała część zespołu i wrocławska publiczność, ale także ludzie kultury z całego kraju. Po wyborze z teatru odeszło kilku aktorów, a ceniony w Polsce i na świecie reżyser Krystian Lupa zerwał próby do przedstawienia "Proces", którego premiera miała otworzyć sezon artystyczny 2016/2017.
Ostatnio skonfliktowani z dyrektorem Morawskim aktorzy po spektaklu "Wycinka Holzfällen" Thomasa Bernharda w reżyserii Krystiana Lupy na festiwalu w Paryżu wyszli na scenę z zaklejonymi ustami.
Gest pojawił się także podczas wyjazdowych spektakli w Seulu i Tokio.
Sytuacja wydaje się patowa. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz dolnośląski Urząd Marszałkowski, którym podlega Teatr Polski we Wrocławiu, nabrały wody w usta.
Mimo wielu prób, nie udało nam się uzyskać stanowiska ministerstwa Piotra Glińskiego. Rzecznik marszałka Dolnego Śląska Jarosław Perduta w wiadomości wysłanej do Gazeta.pl poinformował jedynie, że "o sytuacji w teatrze najchętniej porozmawia po rozmowach na zarządzie". A te mają się odbyć "na dniach".
- Liczyliśmy, że dyrektorowi uda się porozumieć z kontestującą jego nominację częścią zespołu oraz publicznością. Tak się nie stało, a protest przeciwko Morawskiemu jest coraz bardziej widoczny. Zmiana na stanowisku dyrektora wydaje się konieczna, bo Teatr Polski, który był wizytówką miasta i regionu, coraz bardziej się degraduje - powiedział "Gazecie Wyborczej" Ryszard Lech z komisji kultury w urzędzie marszałkowskim.
A Janusz Marszałek, przewodniczący tej komisji, komentował: "Nie wiem, czy dyrektor Cezary Morawski powinien zostać odwołany, ale kredyt zaufania do niego powoli się wyczerpuje".
"Wyborcza" ustaliła także, że marszałek woj. dolnośląskiego Cezary Przybylski i jego współpracownicy w urzędzie marszałkowskim rozważają decyzję o zastąpieniu go dyrektorskim duetem. Pierwszy szef placówki, zajmujący się przede wszystkim sprawami finansowymi, byłby wskazany przez urząd marszałkowski. Jego zastępcę artystycznego wysunąłby ze swojego grona zespół Polskiego.
Na razie jednak do jakiegokolwiek rozwiązania konfliktu daleko. W czwartek wyszło na jaw, że dyrektor planuje zwolnienia kolejnych aktorów. Związkowcy z Teatru Polskiego poinformowali, że na liście znaleźli się m.in.: Anna Ilczuk, Marta Zięba, Andrzej Kłak i Michał Opaliński. Dodatkowo związkowców poinformowano o zamiarze zwolnienia pracowników działu graficznego (m.in. fotografkę Natalię Kabanow) oraz literackiego.
Cezary Morawski w wywiadzie dla prawicowego tygodnika "wSieci" dolał jeszcze oliwy do ognia.
Gdybym teraz zrezygnował, nie byłoby osoby, która mogłaby to pociągnąć, w momencie gdy teatr jest w wielu aspektach organizowany od podstaw. Teatr mógłby zostać czasowo zamknięty, doszłoby do zakończenia pracy zespołu
- powiedział Cezary Morawski.
W rozmowie z Przemysławem Skrzydelskim nowy dyrektor Teatru Polskiego odniósł się do większości zarzutów, jakie stawiają mu protestujący aktorzy i widzowie. Stwierdził np., że poprzedni dyrektor Krzysztof Mieszkowski "poświęcił Teatr Polski dla własnej kariery politycznej", czy że "nie patrzył realnie na złą sytuację finansową instytucji". Morawski podkreślił także, że spektakle, które zdjął w otoczce skandalu z repertuaru (m.in. "Tęczową trybunę 2012" Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki oraz "Poczekalnę 0" Krystiana Lupy), były "planowane do zdjęcia już za czasów poprzedniego dyrektora". Ponadto stwierdził, że Teatr Polski we Wrocławiu był "bastionem lewicowego myślenia".
- To wojna ideologiczna, bo na tej scenie większość spektakli była od strony ideologicznej wąsko ukierunkowana. Mam wrażenie, że chwilami - niezależnie od formy teatralnej - struktura wypowiedzi była bardzo jednoformatowa. Mnie chodzi o to, byśmy otworzyli się na publiczność o różnorodnych poglądach - powiedział dla "wSieci" Morawski.
Zwolennicy odwołania Cezarego Morawskiego skrzyknęli się na Facebooku. Na profilu "Publiczność Teatru Polskiego we Wrocławiu" komentują bieżące wydarzenia. - Nie odpuścimy i nie zgodzimy się na żaden kompromis. Dla nas liczy się przede wszystkim dobro teatru - do niedawna perły w koronie Dolnego Śląska, a dziś? - mówi Gazeta.pl Karolina Micuła, zaangażowana w protesty wokół sytuacji w Teatrze Polskim we Wrocławiu.