W Augustowie na wiceministra spadło morze konfetti. Tysiące kawałeczków wycinali... policjanci

Dzień przed wizytą wiceministra Jarosława Zielińskiego w Augustowie policjanci wycinali tysiące kawałeczków konfetti. Biało-czerwone kartoniki spadły ze śmigłowca na polityka PiS i pozostałych gości obchodów Święta Niepodległości.

Takich obchodów Święta Niepodległości w Augustowie jeszcze nie było. 11 listopada na uroczystości zjechał tłum gości, w tym wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński, jeden ze współorganizatorów wydarzenia. Były przemówienia, defilada, występ orkiestry dętej i oddana przez wiceministra i żołnierzy salwa honorowa. Ale to, co najbardziej zaskoczyło mieszkańców to... przelot śmigłowca, z którego zostało rozsypane biało-czerwone konfetti.

Większość augustowian doceniła atrakcje, jednak niektórzy zastanawiali się, co spowodowało, że miasto zdecydowało się na taki rozmach.  - Wszyscy wiemy, że to było zorganizowanie pod jednego z polityków - stwierdził jeden z mieszkańców w rozmowie z "Dziennikiem Powiatowym". 

Konfetti wycinali policjanci. Tysiące kawałeczków 

Mimo że od hucznych obchodów w Augustowie minął prawie miesiąc, temat powrócił, gdy okazało się, że konfetti, które zrzucono z pokładu śmigłowca Straży Granicznej, wycinali policjanci białostockiej prewencji. "Dzień przed augustowskimi obchodami, zamiast służbowych broni, pałki i kajdanek, dostali nożyczki" - opisuje tvn24.pl.

- Funkcjonariusze cięli duże czerwone i białe kartony na malutkie kawałki. Trzeba się było namachać, to tysiące sztuk - opowiadał dziennikarzom tvn24 jeden z oficerów komendy wojewódzkiej w Białymstoku. Rzecznik wojewódzkiej policji w Białymstoku Andrzej Baranowski potwierdził dziennikarzom stacji, że to policjanci wycinali konfetti:

(...) jednym z elementów uatrakcyjnienia obchodów było konfetti w barwach narodowych. Element ten był przygotowany przez Policję, w ramach jej własnej inicjatywy. 

Rzecznik przekonuje, że wycinali tylko ci, którzy do służby wstąpili "trzy dni wcześniej i w tym momencie nie posiadali przeszkolenia a co za tym idzie wiedzy ani uprawnień wymaganych do pełnienia służby patrolowej". Łącznie 9 funkcjonariuszy miało pociąć trzy ryzy papieru. Białostoccy policjanci mówili jednak dziennikarzom, że było inaczej.  - Cięli wszyscy, bo tych kartoników potrzeba było morze. Młodych też oderwano od ich zajęć: treningów, szkoleń, które muszą zaliczyć.

Komenda Główna żąda wyjaśnień

Tym, co robili białostoccy policjanci dzień przed przyjazdem wiceministra, zainteresował się już Komendant Główny Policji, który wszczął postępowanie w tej sprawie. - Komendant główny Jarosław Szymczyk chce wyjaśnienia wszystkich okoliczności. W tej chwili tyle mogę przekazać - potwierdził rzecznik prasowy Mariusz Ciarka.

A TERAZ ZOBACZ: Petru: "Miała być obniżka podatków, jest łupienie Polaków"

 

 

Więcej o: