- Ponieważ robię seriale dla amerykańskiej telewizji, sporo podróżuję po Stanach, pracuję z dużymi ekipami. Mam kontakt z ludźmi, którzy głosowali na Trumpa - mówi Agnieszka Holland w nowym "Newsweeku". - Wyczuwałam od nich w**rw i jednocześnie nadzieję, że jak coś się zmieni, to im się polepszy - przyznaje.
- Jest w tym frustracja ekonomiczna, ale chyba istotniejszy jest element tożsamościowy - ocenia reżyserka. Przypomina, że większość wyborców Trumpa to biali mężczyźni. - Ci ludzie nie chcieli utracić resztek swojej pozycji. Oni są w sytuacji demograficznego zagrożenia. Ich zarobki, perspektywy i poczucie ważności się zmniejszały - mówi.
Holland zwraca też uwagę, że niemałe znaczenie w wygranej Trumpa miały notoryczne kłamstwa niektórych mediów oraz samego kandydata - nawet, jeśli były "bezczelne" i łatwe do zweryfikowania. - To jest bardzo zabawne, bo teraz robię piąty sezon "House of Cards" i wszyscy na planie mamy przedziwne poczucie, że kręcąc tę fikcję, ścigamy się z rzeczywistością i musimy z nią przegrać - mówi reżyserka.
Zdaniem Holland pomimo pewnych podobieństw, istnieją spore różnice między Donaldem Trumpem a Jarosławem Kaczyńskim.
- Kaczyński jest introwertykiem, a tamten ekstrawertykiem. Kaczyński ma też bardzo spójne poglądy polityczne i konsekwentną wizję tego, jak powinna wyglądać Polska - mówi reżyserka.
Zwraca z kolei uwagę na podobieństwa w kampaniach wyborczych w Polsce i USA. - Dużo odzywek, zachowań i kłamstw było niemalże kalką z kampanii PiS - ocenia Holland. - Ameryka w ruinie, zgniłe elity, media, które nas atakują, zwykły człowiek...- wymienia.
Reżyserka dziwi się też, politycy i publicyści prawicy cieszą się ze zwycięstwa Trumpa. - Jak na nich patrzę, to mam wrażenie, że widzę karpia który cieszy się, że nadchodzi Wigilia - stwierdziła Holland.