Wspólna spółka niemieckich linii lotniczych Lufthansa i amerykańskiego konglomeratu General Electric chciała przy drodze wjazdowej do Środy Śląskiej wybudować zakład serwisowania i naprawy silników lotniczych. Wartość inwestycji, jak pisze wrocławska "Gazeta Wyborcza", to 250 mln euro.
Mieszkańcy są jednak zaniepokojeni: na ulotkach, które kolportują przeciwnicy budowy można przeczytać, że silniki odrzutowe będą wytwarzały ogromny hałas, a zakład będzie "zużywał tysiące ton różnych związków chemicznych, które będą emitowane do atmosfery, a stąd do wody i do gleby". Piszą tam również, że "zakład może stać się celem ataków terrorystycznych", a wybuch "naziemnych zbiorników na paliwo spowodowałby zniszczenia w promieniu wielu kilometrów".
Na specjalnej sesji rady miejskiej były burmistrz miasta Lucjan Klim przekonywał, że "to wszystko nieprawdziwe informacje". - To świetnie chronione i bezpieczne zakłady, większe niebezpieczeństwo, jeśli chodzi o wybuch zbiorników paliwa, jest na zwykłych stacjach benzynowych. Serwisowanie silników i ich naprawa to też nie to samo, co istnienie lotniska. Silniki testowane są ok. 120 minut, a na pełnym obciążeniu działają 10 minut - mówił. Spółka ma w zanadrzu dwie inne lokalizacje - jedną w Polsce i jedną w Czechach. - Myślę, że pewnie którąś z nich ostatecznie wybierze. Środa jest raczej stracona, bo żaden inwestor nie będzie chciał mierzyć się z protestami - stwierdził Klim.
Więcej o sprawie fabryki czytaj na wroclaw.wyborcza.pl.