Zaledwie kilka dni po sensacyjnym zerwaniu rozmów z Francuzami na temat dostarczenia dla wojska 50 śmigłowców minister obrony Antoni Macierewicz wygłosił zadziwiającą deklarację. 11 października podczas wizyty w zakładach PZL Mielec oznajmił w obecności premier Beaty Szydło:
Podjęliśmy decyzję o tym, że już w tym roku zostaną dostarczone przynajmniej pierwsze dwa helikoptery z Mielca, w przyszłym roku 8 helikopterów, potem 11 i sukcesywnie następne.
Chodziło o zakup helikopterów Black Hawk produkowanych w Polsce przez amerykańską firmę Lockheed Martin. Oświadczenie było o tyle dziwne, że oznaczało pominięcie procedury przetargowej wymaganej przy tego typu zakupach. Dlatego wkrótce potem ministrowie obrony Niemiec i Francji napisali do Antoniego Macierewicza list, w którym wyrażali "głębokie niezrozumienie" dla zerwania rozmów i ogłoszenia planów zakupu helikopterów bez przetargu.
Minister obrony musiał się zorientować, że zbytnio się pospieszył ze swoimi deklaracjami. Jednak sposób, w jaki postanowił wybrnąć z wpadki okazał się jeszcze większą wpadką. 6 listopada w TVP Info został zapytany, czy aktualna jest informacja o zakupie przynajmniej 21 maszyn Black Hawk. Odpowiedział:
Ta informacja nigdy nie była aktualna, dlatego, że na tej samej zasadzie można by powiedzieć, że ogłosiłem zakup w Świdniku od firmy Leonard. Tak samo można by powiedzieć, że ogłosiłem zakup od Airbusa. Wobec wszystkich firm zaproponowałem udział w nowym postępowaniu (...).
Jak widać minister Macierewicz bardzo starał się zaprzeczyć temu, co powiedział 26 dni wcześniej. Stwierdzenie, że ogłoszona przez niego informacja "nigdy nie była aktualna" jest najwyraźniej nowym sposobem na wycofywanie się z własnych wpadek.
Zobacz także WIDEO: "Macierewicz nie powinien tyle gadać. Powinien pilnować, co mówi"