To w tym mieście w lipcu 2014 roku proklamowano powstanie "Państwa Islamskiego", a kilka dni później samozwańczy kalif Abu Bakr al-Baghdadi pojawił się w tamtejszym Wielkim Meczecie podczas jednego ze swoich nielicznych wystąpień publicznych.
Dziś rozpoczęła się przygotowywana od miesięcy operacja odbicia miasta z rąk IS. Jej sukces będzie dla islamistów nie tylko ciosem ideologicznym. Gdy zajęli miasto, liczyło ono 2 mln mieszkańców. Szacuje się, że wciąż mieszka w nim około miliona osób. To pięć razy więcej niż jakimkolwiek innym mieście islamistów. Departament Obrony USA określa bitwę jako "decydujący moment" w operacji przeciwko IS.
Według różnych źródeł po stronie irackiej weźmie w niej udział 30-45 tys. żołnierzy i bojowników. Szacuje się, że siły IS to 6 tys. ludzi; nie ma tu jednak dokładnych danych. Zwycięstwo koalicji rzeczywiście może przyczynić się do końca rządów IS na terenie Iraku. Jednak ten sukces może mieć wysoką cenę: organizacje humanitarne obawiają się o bezpieczeństwo uciekających z miasta cywilów oraz ich przyszłość jako uchodźców. Z kolei siły oblegające Mosul składają się z wielu frakcji, których sprzeczne interesy mogą przerodzić się w kolejny konflikt.
Nowy dowódca amerykańskich sił w Iraku i Syrii gen. Stephen Townsend ocenił, że ofensywa może potrwać "tygodnie, a możliwe, że jeszcze dłużej".
W niedzielę iracka armia rozrzuciła na Mosul tysiące ulotek, w których zapewniono ich m.in. o tym, że nie będą oni celami ataków posuwających się wojsk lądowych ani sił powietrznych Iraku.
Przygotowania do ofensywy trwają od początku lata. W sierpniu przejęto bazę irackich sił powietrznych w mieście Kajara, położonym ok. 60 km na południe od Mosulu. Teraz rozpoczęła się ofensywa w okolicach miasta. Od wschodu nacierają kurdyjskie oddziały peszmergów, wypierając IS z chrześcijańskich i jazydzkich wiosek. Tymczasem wojska irackie otwierają front od południa i północnego zachodu, gdzie będę starać się odciąć drogę zaopatrzenia terrorystów - opisuje Reuters.
Dopiero, gdy przedpole zostanie "oczyszczone" z sił IS, irackie siły specjalne wejdą do samego miasta. Możliwe, że ten etap zacznie się dopiero listopadzie lub w grudniu.
Sytuacja wokół Mosulu Fot. Gazeta.pl
O ile jednak na mapie wygląda to dość prosto, to w rzeczywistości sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. W operacji biorą udział różne, częściowo skonfliktowane ze sobą frakcje.
Do walki o Mosul zebrała się szeroka koalicja, którą łączy wspólny wróg - Państwo Islamskie. Dzielą ją jednak sprzeczne interesy i zaszłości.
Główną siłą i oficjalnym koordynatorem operacji są siły irackie, w tym regularne wojsko, jednostki specjalne szkolone przez USA oraz policja, która będzie zaprowadzać porządek w przejętym mieście.
Drugą znacząca siłą są siły kurdyjskie, liczące kilka tysięcy żołnierzy. Peszmergowie, czyli wojsko kurdyjskiej autonomii w Iraku, już pierwszego dnia operacji starli się z bojownikami IS, zadając i samemu ponosząc straty. Kurdowie - zarówno w Iraku, jak i w Syrii - są jak dotąd najskuteczniejszą siłą przeciwstawiającą się islamistom. Mają też jednak własne interesy: od dawna dążą do niepodległości i mogą próbować włączyć do swojego terytorium tereny na północ i wschód od miasta. Już w trakcie przygotowań do bitwy władze Iraku przestrzegały Kurdów, by nie wykorzystywali bitwy w tym celu.
Lokalne siły są wspierane przez międzynarodową koalicję pod przywództwem USA. Oficjalnie siły zachodnie mają wesprzeć operację przez naloty i ostrzał artyleryjski. Pojawiają się jednak informacje, że także siły specjalne niektórych państw prowadzą operację na ziemi.
W regionie działają też nieformalne bojówki szyickie (stanowiący większość muzułmanów w Iraku szyici są przez sunnickie IS traktowani jako heretycy i eksterminowani). Choć na razie zostały one skierowane do zajęcia oddalonej o 100 km Hawidży, ich działalność budzi niepokój obserwatorów. Pojawiają się obawy, że szyiccy bojownicy mogą próbować odwetów na sunnickiej ludności. Z kolei sunniccy cywile mogą być mniej chętni do współpracy z nimi niż z armią iracką, a nawet wspierać IS w walce przeciwko szyitom. Wg niektórych istnieje nawet zagrożenie wybuchu kolejnego konfliktu już po odbiciu regionu z rąk islamistów.
Z drugiej strony w walkach z IS w regionie najprawdopodobniej wezmą też udział lokalne plemiona sunnickie.
W operacji bierze też udział połowa z 3 tys. bojowników, szkolonych przez wojsko tureckie w bazie na północy Iraku. W ich skład wchodzą chrześcijanie, szyici, jazydzi i Turkmeni. Rządy Iraku i Turcji wcześniej spierały się o obecność sił tureckich w kraju oraz ich udział w operacji przejęcia Mosulu. Wg źródeł Reutersa w tej chwili sami tureccy żołnierze nie biorą bezpośredniego udziału w walce, ale sytuacja "jest monitorowana". Działania Turcji mogą być próbą poszerzenia jej wpływów w regionie oraz blokowania kurdyjskiej partii PKK, którą Turcja uznaje za organizację terrorystyczną.
Ze względu na taką wielość sił bijących się o Mosul pojawiły się obawy, że operacja może przerodzić się w konflikt o podłożu religijnym lub terytorialnym. Władze Iraku starają się odpowiadać na te ostrzeżenia, podkreślając, że to one koordynują operację i to irackie wojsko wejdzie do miasta.
Nie ma twardych danych na temat tego, ile osób wciąż przebywa w Mosulu; wiadomo, że gdy ponad dwa lat temu IS zajęło to miasto, mieszkały tam 2 miliony ludzi. Przyjmuje się, że jest tam wciąż ponad milion cywilów - pięciokrotnie więcej niż w jakimkolwiek innym mieście okupowanym przez IS.
Od początku okupacji ludzie próbują uciekać; wtedy najczęściej trafiają na terytoria kurdyjskie. Wg UNHCR (Wysoki Komisarz ONZ ds. Uchodźców), w irackim Kurdystanie, na terytorium wielkości Szwajcarii, żyje obecnie milion uchodźców z Iraku oraz 250 tys. z Syrii. W ostatnich miesiącach fala uchodźców się nasiliła. Wraz ze zbliżającym się oblężeniem sytuacja cywilów stale się pogarszały, a terroryści stali się jeszcze bardziej brutalni.
Uchodźcy z Mosulu w obozie ARI JALAL / REUTERS / REUTERS
Wraz z rozpoczęciem operacji sekretarz ONZ ds. humanitarnych, Stephen O'Brien, ostrzegał przed zagrożeniem dla cywilów w Mosulu. "Dziesiątki tysięcy mogą zostać wygnane lub uwięzione między walczącymi stronami. Chłopcy i dziewczynki mogą być wykorzystywani jako ludzkie tarcze" - napisał w oświadczeniu.
Szacuje się, że kilkaset tysięcy ludzi ucieknie na północ do Kurdystanu lub na kontrolowane przez rząd i szyickie bojówki południe. Pomocy może wymagać nawet milion osób, zwłaszcza, że bitwa o Mosul zbiegnie się z nadejście zimy, kiedy nocą temperatury spadają do kilku stopni Celsjusza.
ONZ ostrzega, że organizacje humanitarne nie mają wystarczających środków, by wszystkim pomóc. Wg O'Briena w tej chwili gotowe są schronienia dla 60 tys. osób, a dalsze 250 tys. miejsc jest przygotowywanych. Zabezpieczono też racje żywnościowe dla ponad 200 tys. rodzin oraz 140 tys. zestawów podstawowych sprzętów dla gospodarstw domowych.
Obóz dla uchodźców w irackim Kurdystanie AZAD LASHKARI / REUTERS / REUTERS
"Pomimo hojnych darczyńców nie jest to dość, byśmy poradzili sobie, jeśli spełni się czarny scenariusz" - podkreśla przedstawiciel ONZ.
Zagrożenia wojskowe, brutalne działania IS oraz konieczność ucieczki i życia w obozie dla uchodźców mogą sprawić, że bitwa o Mosul przerodzi się w gigantyczny kryzys humanitarny.
Więcej o tym, jak wesprzeć działania UNHCR w Iraku można przeczytać tutaj>>>
O najgroźniejszej grupie terrorystycznej świata ISIS przeczytasz też w tych książkach >>