Ciasna klatka była całym światem Liszki. Właściciel zamknął ją tam i już nie wypuścił. Suczka leżała w niej we własnych odchodach, nie miała wody ani jedzenia. Dostała takiego przykurczu łap, że nie mogła się nawet podnieść. "Leżała i czekała na śmierć. Między złomem a śmieciami" - opisywali na Facebooku inspektorzy gdyńskiego OTOZ Animals, którzy z pomocą policji w końcu odebrali Liszkę właścicielowi. Sprawę znęcania się nad zwierzęciem zgłoszą prokuraturze. Własne postępowanie prowadzą już policjanci.
Inspektorzy pokazali Liszkę na swoim Facebooku. "Malutki, przerażony pies kłapie zębami, kiedy próbujemy podnieść klatkę. Trzęsie się ze strachu, kiedy idziemy w jej stronę. Paraliżuje nas na samą myśl, ile musiała wycierpieć. Była niczym złapana w pułapkę mysz" - napisali.
To nie pierwsza interwencja inspektorów u tego człowieka. Już wcześniej odebrali mu jednego psa. Gdy wrócili po suczkę, właściciel był agresywny, dlatego trzeba było prosić o pomoc policję - przyznała Sylwia Zając z OTOZ Animals.
Suczką od razu zajęli się weterynarze. "Masowaliśmy jej ciało, walczyliśmy z przykurczem mięśni. Pokracznie do nas dreptała na widok przynoszonej pełnej miski. Aż pokochała, na nowo ufając. Chociaż. kiedy przesuwaliśmy ręce wzdłuż jej kręgosłupa czasem wciąż potrafiła z piskiem uciec w kąt" - napisali inspektorzy. Liszka ma już nowy dom. Na nagraniu widać, jak cieszy się na widok człowieka. Radośnie merda ogonem, skacze i nadstawia się do drapania - mimo nie do końca sprawnych łap.
Sprawa Liszki oburzyła wiele osób, które domagają się surowej kary dla jej byłego właściciela. "O karze decyduje sąd, ale na ewentualny wyrok przyjdzie nam jeszcze czekać wiele miesięcy, jeśli nie lat" - podkreślają inspektorzy.
A TERAZ ZOBACZ: Jak bezpiecznie przewozić psa w samochodzie?