Wrocław. Ochroniarz rozpylił gaz pieprzowy w Kauflandzie. Klienci zaczęli się dusić

Była sobota, około godz. 21. W Kauflandzie przy ul. Legnickiej we Wrocławiu dzień jak każdy inny. Ale tylko do czasu. W pewnym momencie klienci poczuli, że coś jest nie tak.

- Zaczęłam pokasływać, pojawiło się pieczenie w gardle i nosie. Dolegliwości stawały się coraz bardziej uciążliwe - opowiada "Gazecie Wrocławskiej" pani Katarzyna. Okazało się, że to gaz pieprzowy.

Ochroniarz z firmy zewnętrznej użył go, bo nie mógł sobie poradzić z pijanym mężczyzną. Już został zwolniony z pracy. - Złamał procedury naszej firmy, które zabraniają używania jakichkolwiek środków przymusu bezpośredniego - tłumaczy rzecznik sieci, Daniel Szabaciuk.

Dlaczego o zagrożeniu nie poinformowano klientów, nie przeprowadzono ewakuacji? Szabaciuk wyjaśnia jedynie, że w tej sprawie "prowadzone jest wewnętrzne postępowanie", które ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Zapowiada też, że konsekwencje poniesie firma, która zatrudniała nadgorliwego ochroniarza.

 

Więcej o: