W poniedziałek wieczorem uczestnicy Czarnego Protestu w Poznaniu zebrali się przed siedzibą lokalnego oddziału PiS na ul. św. Marcin. Doszło tam do starć z policją. Trzy osoby, które rzucały kamieniami w funkcjonariuszy, zostały zatrzymane. Pięciu policjantów trafiło do szpitala.
- Podczas samego zatrzymania doszło do przepychanek, podczas których policjanci użyli środków przymusu bezpośredniego w stosunku do najbardziej agresywnych osób, w tym m.in. miotaczy gazu pieprzowego - powiedział rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu mł. insp. Andrzej Borowiak.
Policja przekazała we wtorek w oświadczeniu, że część uczestników protestu, która przemieściła się na ul. św. Marcin, "niczym nie sprowokowana obrzuciła policjantów stojących na chodniku i w bramie kamieniami, racami i petardami".
Borowiak w rozmowie z Gazeta.pl podał, że kamieniami rzucała większa grupa, ok. kilkanaście osób. Nie wyklucza się kolejnych zatrzymań po identyfikacji takich osób. Policja nie określiła, czy agresywna grupa brała udział w Czarnym Proteście.
Jeden z rannych policjantów został uderzony ciężkim przedmiotem w twarz - przeszedł już zabieg chirurgiczny, lekarze zszyli mu twarz. Drugi ma poparzenia karku od racy, a trzeci obrażenia klatki piersiowej.
- Po manifie wylądowaliśmy z "dzieckiem" w Szpitalu Dziecięcym im. B. Krysiewicza - powiedziała nam Daria, matka 17-latki. - Córka została poczęstowana gazem przez panów broniących siedziby PiS - wyjaśniła.
Starcie policji z demonstrującymi Mateusz Budzisz
Policja nie miała zgłoszeń o ewentualnych innych rannych, ale nie wyklucza, że z powodu silnego wiatru skutki użycia gazu mogli odczuć postronni uczestnicy demonstracji. Jak jednak podkreślił Borowiak, gaz pieprzowy używany przez funkcjonariuszy "nie powoduje dolegliwości zdrowotnych", jego rolą jest jedynie obezwładnienie.
Według prawniczki Lucyny Relewicz, pod siedzibę PiS udało się kilka tysięcy osób. - Gdy z grupą koderek dowiedziałyśmy się o zatrzymanych, udałyśmy się pod Komisariat Policji Poznań Stare Miasto, aby ich wspomóc - powiedziała w rozmowie z Gazeta.pl. Jak dodała, wśród zatrzymanych nie było osób z KOD.
Relewicz została poproszona o udzielenie pomocy prawnej zatrzymanym, ale początkowo nie wpuszczono jej na komisariat. - Zdaniem przyjaciół zatrzymanych, oni sami nie byli agresywni i nieprawdą jest, iż rzucali kamieniami - podkreśliła. - Po przyjeździe rzecznika wpuszczono mnie na komisariat. Zatrzymani poinformowali, że nie potrzebują pomocy - dodała Relewicz.
Prawniczka wyraziła też zdziwienie, że przed siedzibą PiS odpalono racę dymną. - Tyle godzin na pl. Mickiewicza i nic a nic. Nikt ani nie strzelił, ani nie zadymiło - mówiła.
Rzecznik poznańskiej policji powiedział nam, że zatrzymane osoby wciąż są przetrzymywane na komisariacie. Na razie nie wiadomo jeszcze, jakie dostaną zarzuty. To wyklaruje się po zgromadzeniu materiału dowodowego.
Jedna z zatrzymanych osób jest znana policji, była już notowana za "podobne incydenty" podczas wydarzeń organizowanych przez środowiska anarchistyczne.
Czarny protest. Polki przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej