Po finale festiwalu w Gdyni Jacek Kurski ogłosił w foyer, że ufundował specjalne wyróżnienie. Przyznał je Wojciechowi Smarzowskiemu za "Wołyń". Nagroda jedna nie trafiła w ręce reżysera. Na pokazie filmu dla dziennikarzy reżyser odniósł się do tej sprawy.
''Źle bym się z tym czuł''
- Ja jestem reżyserem i nie lubię jak mnie ktoś reżyseruje. A tym bardziej jeśli reżyseruje mnie polityk. Werdykt jury festiwalu w Gdyni szanuję i przyjmuję. Gdym więc przyjął nagrodę prezesa poza sceną, poza swoim środowiskiem, poza zgodą organizatorów, tobym się ustawił w kontrze do tego środowiska, a także bym podważył sens tych nagród. Po prostu źle bym się z tym czuł, a to dla mnie ważne – mówił Wojtek Smarzowski.
''Doceniam, że prezes docenia film''
Reżyser dodał, że wysokość tej nagrody była równowartością Złotych Lwów. – To też była niezręczna sytuacja – powiedział. – Poza tym staram się zachować niezależność. Nie chcę, żeby film był jakimś narzędziem w rozgrywkach politycznych czy środowiskowych. Doceniam, że prezes docenia film, ale gdybym odebrał tę nagrodę z jego rąk, to od razu mogłyby się pojawić głosy, że środowisko „lewackie” filmowe nie doceniło filmu, a telewizja prawicowa doceniła. Za tym idą dalsze głosy, komu bardziej zależy na filmie „Wołyń”, komu bardziej zależy żeby upamiętnić pomordowanych na Kresach Polaków. Chciałem uniknąć też takiej sytuacji – powiedział Smarzowski.
Koniec tematu
Zamykając sprawę nagrody, Smarzowski wskazał jeszcze jeden powód. – Prezes Kurski dobrze wie, że to Wołyń potrzebuje wsparcia, a nie reżyser Smarzowski. Telewizja, która jest koproducentem filmu może nam bardzo pomóc w jego promocji, żeby jak najwięcej ludzi mogło „Wołyń” zobaczyć. Zobaczyć film, który podobał się prezesowi – podsumował.
Na koniec zaapelował: - Mam prośbę, byśmy już do tej nagrody nie wracali. Chciałbym, żebyśmy rozmawiali o filmie.
Kiedy była rzeź wołyńska
A film jest wstrząsający. „Wołyń” pokazuje tzw. rzeź wołyńską z 1943 roku, kiedy to nacjonaliści ukraińscy wymordowali głównie mniejszość polską, ale nie tylko – zginęli także Rosjanie, Żydzi, Czesi i Ukraińcy. Smarzowski przyznał, że jeszcze nigdy nie pracował tak ostrożnie, zarówno przy scenariuszu, jak i montażu. I podkreślił, że chciał zwrócić największą uwagę na to, do czego może doprowadzić nacjonalizm.
Zobacz też WIDEO: TVP to telewizja publiczna? Sprawdziliśmy, kogo zapraszają do studia