Wojewódzki szpital w Toruniu. Niedziela. Przed budynkiem ustawili się tzw. obrońcy życia z bannerami, które przedstawiały martwe płody - przyszli przed szpital, by zaprotestować przeciwko aborcji. To nie spontaniczna akcja - pikieta została wcześniej zgłoszona urzędnikom.
O niedzielnym proteście przeciwników aborcji przed Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym im. L. Rydygiera w Toruniu - zorganizowanym przez toruńską komórkę Fundacji Życie i Rodzina - napisała dziennikarka Natalia Waloch-Matlakiewicz, która w tym czasie leżała na oddziale patologii ciąży. W emocjonalnym komentarzu na Facebooku opisała, co przeżyła ona i inne kobiety z oddziału w dniu pikiety.
Tzw. proliferzy (tak zwani, bo nie mam przekonania, że naprawdę zależy Wam na jakimś życiu), możecie sterczeć pod szpitalem ile chcecie. Muszę Wam powiedzieć, że raczej tu podtrzymujemy niż usuwamy, więc nie macie tu czego szukać. Ale wiedzcie, że to podłość wywalać te bannery w miejscu, do którego co chwilę trafiają kobiety po poronieniach, z komplikacjami, z chorymi dziećmi w brzuchach. Nie złowicie tu wielu nowych wyznawczyń, za to kiedyś, za to znęcanie się, od kobiecego gniewu trafi Was szlag - napisała Waloch-Matlakiewicz
Rozmawialiśmy z autorką wpisu. - To było potworne - powiedziała Natalia Waloch-Matlakiewicz. - Nie mogę zrozumieć, że w ogóle jest możliwe pikietowanie przed szpitalem. I to jeszcze z takimi bannerami - podkreślała dziennikarka.