Ruszył proces Marcina K., który w 2015 r. zamordował w Legnicy dwa starsze małżeństwa. "Twierdzi, że kierowały nim patriotyczne emocje" - napisał portal 24legnica.pl. Jedno z małżeństw uznał za zdrajców ojczyzny. Drugiej zbrodni dokonał, bo wydawało mu się, że kobieta, u której pracował, zadrwiła z jego ojca i patriotów. W napadzie furii zabił też jej męża.
Ojciec Marcina K. był żołnierzem zawodowym. Zmarł w lutym 2014 roku. Marcin K. tłumaczył, że ojciec często opowiadał mu o dawnej Polsce.
- Ja wiem, że nasza ojczyzna miała różne ciężkie czasy. Jak byliśmy pod zaborami czy okupacją, byli ludzie, którzy są patriotami, i tacy, którzy nimi nie są. Wiedziałem, że w czasach PRL-u było wielu wspaniałych Polaków. Niesprawiedliwe jest to, że żyją jeszcze ludzie, którzy doprowadzili do tragedii niejednej rodziny w Polsce. Powodzi im się dobrze i nie spotkała ich za to żadna kara - mówił oskarżony mężczyzna. - Gdy minął rok od śmierci ojca, postanowiłem, że muszę coś z tym zrobić. (.) Ja wiedziałem to po swojemu, jako żołnierz w duszy, że to są zdrajcy narodu. (.) W związku z tym zabiłem dwoje ludzi - mówił.
1 lutego 2015 roku Marcin K. poszedł pod willę na ul. Oświęcimską, gdzie - jak mówił - mieszkali "zdrajcy narodu". Udało mu się wejść do środka - do otwarcia zamku użył jednego z kluczy, które kolekcjonował. Tam zabił starszego mężczyznę i jego żonę - kilkanaście razy uderzył w nich młotkiem.
- Ona miała taką fryzurę z lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, może siedemdziesiątych. Taką, jak mieli dygnitarze za lat komunistycznych. (.) Ja zabiłem tych ludzi, bo zdradzili Polskę i Polaków. Bo taka jest moja żołnierska dusza. Przy okazji spełniłem wolę ojca. Nikt mi nie kazał zabijać, ale za jego cierpienie. On był patriotą - stwierdził Marcin K.
Po kilku miesiącach zabił znowu. Remontował wówczas mieszkanie u starszego małżeństwa, przy ul. Głogowskiej. Któregoś dnia między nim a gospodynią doszło do sprzeczki. Kobieta wspomniała o ojcu Marcina K.
- To mną wstrząsnęło - zeznawał Marcin K. - Ona obraziła mojego ojca. Obraziła patriotów. Ona miała młotek w ręce, pchnęła mnie, a ja jej ten młotek wyrwałem. Uderzyłem ją w głowę, uderzałem ją kilka razy - odczytywał sędzia - Wtedy usłyszałem jej męża. Również uderzyłem go tym młotkiem. Uderzałem po to, żeby zabić - przyznał.
Później mężczyzna odwiedził znajomą, kupił alkohol i wrócił do domu - tam został zatrzymany przez policję.
Za zabójstwo czterech osób dokonane ze szczególnym okrucieństwem Marcinowi K. grozi dożywocie. Po odczytaniu aktu oskarżenia przyznał się do wszystkich czterech zbrodni, odmówił składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Nie wyraził skruchy.