Trump jest bez przerwy łapany przez media na kłamstwach. Dlatego jeszcze przed samą debatą rozgorzała dyskusja o tym, czy moderatorzy powinni w czasie dyskusji sprawdzać, czy wypowiedzi polityków są zgodne z prawdą. Nie zgodzono się na to. Nie znaczy to jednak, że tzw. fact-checków zabrakło. Prowadziły je na żywo m.in. portale politifact.com czy npr.org, " New York Times ", strona kampanii Clinton oraz sama kandydatka Demokratów.
Politifact.com przyłapało Trumpa na kłamstwie osiem razy, Clinton - raz. Hillary wytknęła kandydatowi Republikanów mijanie się z prawdą m.in. w sprawie ujawnienia jego danych podatkowych, rzekomej odpowiedzialności administracji Obamy za powstanie ISIS, przestępczości w Nowym Jorku, czy twierdzeń Trumpa o tym, że globalne zmiany klimatu to kłamstwo, stworzone przez Chiny. Clinton mijała się z prawdą z kwestii tego, ile Trump zapłacił podatków.
- Nasze miejsca pracy uciekają z kraju. Uciekają do Meksyku, uciekają do wielu innych państw. Spójrzcie, co naszemu krajowi robią Chiny w kwestii produkowania naszych dóbr - mówił Trump w ekonomicznej części debaty.
Jednym z punktów, które przekonują wyborców do Trumpa, jest właśnie zapowiadane przez niego skupienie się na kwestiach rynku pracy. Choć bezrobocie w USA spada, wciąż dotyka ono bardzo wielu. Dlatego gdy Trump mówi o nielegalnych imigrantach lub miejscach pracy "uciekających" z USA przez budowanie fabryk w Chinach czy Meksyku, trafia bo wyborców którzy sami stracili pracę w przemyśle. Przy okazji trafia tym do sentymentów nacjonalistycznych.
Prowadzący debatę zapytał Trumpa, dlaczego prze lata ten kwestionował, czy prezydent Obama rzeczywiście urodził się w USA. W odpowiedzi kandydat republikanów fałszywie stwierdził, że tzw. "aferę z aktem urodzenia" wywołała kampania Clinton, gdy ta w 2008 roku rywalizowała z Obamą. M.in. NPR sprawdziło, że to oskarżenie nie jest prawdziwe, a sam Trump był jednym wśród osób, które jeszcze w zeszłym roku kwestionowała autentyczność aktu urodzenia Obamy.
- Kłamstwo z aktem urodzenia było bolesne. Barack Obama jest osobą o wielkiej godności i mogę wam powiedzieć, jak bardzo go irytowało i trapiło, że używano tego przeciwko niemu - odparła Hillary. Wytykanie tego Trumpowi prawdopodobnie nie przysporzy mu sympatii, gdyż odchodzący z urzędu Obama cieszy się bardzo dużą popularnością.
Wiele kłamstw, powtarzanych przez Trumpa w tej debacie (i przed nią) dotyczy wojny w Iraku. Kandydat Republikanów używa jej jako argumentu przeciwko Clinton, gdyż jego zdaniem to była sekretarz stanu jest winna "bałaganu", który panuje na Bliskim Wschodzie. Jednak - jak wytykała mu to Clinton - przed inwazją Trump otwarcie popierał wojnę. Dziś... temu zaprzecza.
Jednak dziennikarze w fact-chceckach cytują wywiady z 2002 i 2003 roku, w których Trump wyraźnie odpowiada "Tak" na pytanie, czy jest za wojną.
Trump oskarża też Clinton i Obamę o to, że przyczynili się do powstania tzw. Państwa Islamskiego przez to, że amerykańskie wojska opuściły Iraku zbyt wcześniej. To twierdzenie jest fałszywe na co najmniej kilku poziomach: po pierwsze, decyzja o momencie opuszczenia Iraku została podjęta jeszcze przed administrację Busha; po drugie, Państwo Islamskie narodziło się jeszcze zanim Clinton została sekretarzem stanu . Można spekulować, że działania USA w regionie, także za czasów Clinton, wpłynęły na rozwój ISIS. Jednak twierdzenie, że za skomplikowany i długi proces geopolityczny odpowiedzialna jest tylko Clinton, lub że mogło go zatrzymać pozostawienie w Iraku kilku tysięcy żołnierzy, dobitnie pokazuje całkowity brak zrozumienia świata i Bliskiego Wschodu przez Trumpa.
Gdy poruszono temat dyskryminacji rasowej, Clinton oskarżała Trumpa o odmawianie wynajęcia mieszkań czarnoskórym (za co stanął przed sądem). Ten w odpowiedzi przywołał przykład... otworzonego przez siebie klubu na Florydzie. - Nie ma tam dyskryminacji czarnoskórych, nie ma dyskryminacji muzułmanów - zachwalał, po czym dodał: to miejsce odnoszące wielkie sukcesy i jestem za to chwalony.
Trump zdawał się też... reklamować swój nowy hotel w Waszyngtonie, gdy odpowiadał na pytanie dot. ujawnienia swoich danych podatkowych. - Właśnie otwieramy (hotel - red.) na Pennsylvania Avenue, tuż obok Białego Domu. Więc jeśli nie dostanę tego urzędu, to i tak trafię tam w inny sposób - powiedział kandydat Republikanów.
Trump krytykował podpisaną przez administrację Obamy umowę z Iranem twierdząc, że lepsze były sankcje. W odpowiedzi Clinton (która przygotowała grunt do negocjowania umowy) podkreślała, że dzięki umowie - bez wystrzelenia jednego pocisku - udało się wziąć w ryzy irański program nuklearny.
- Tymczasem Trump mówił, że gdy irańscy marynarze nękają naszych marynarzy, powinniśmy ich po prostu zestrzelić, zaczynają wojnę - oskarżyła Clinton. - To nie jest usposobienie, jakie powinien mieć dowódca sił zbrojnych - dodała. - Osoba, która może być sprowokowana wpisem na Twitterze, nie powinna mieć kodów do broni nuklearnej w zasięgu ręki - podsumowała kandydatka Republikanów. To mocny punkt powtarzany przez jej obóz od jakiegoś czasu: Trump jest zbyt nieprzewidywalny, żeby przekazać mu taką odpowiedzialność.
Pod koniec debaty prowadzący zapytał Trumpa o wypowiedź, w której kandydat Republikanów twierdził, że Clinton "nie wygląda na prezydenta". Ten próbował przekonywać, że chodziło mu nie o jej wygląd, a wytrzymałość.
W pierwszej odpowiedzi Clinton przeciwstawiła temu swój wysiłek i osiągnięcia m.in. jako sekretarz stanu. Jednak dużo mocniejsza była dalsza część. Kandydatka Demokratów wytknęła Trumpowi jego stosunek do kobiet, by pokazać, że komentarz o jej wyglądzie wcale nie jest wyjątkiem.
- On stara się odwrócić kota ogonem, ale to jest człowiek, który nazywa kobiety psami i świniami, który określa ciążę "problemem dla pracodawcy", który nazwał uczestniczkę konkursu piękności "miss świnką" i "miss sprzątaczek", ponieważ była ona latynoską - powiedziała Clinton. To mocny przekaz, który Clinton już wcześniej starała się przekazać w spocie wyborczym .
Nieco wcześniej Trump starał się skrytykować Clinton za to, że w ciągu ostatnich dni nie jeździła po kraju tak, jak on. Na to też miała mocną odpowiedź.
- Wydaje mi się, że Donald właśnie skrytykował mnie za przygotowywanie się do tej debaty. I tak, robiłam to. I wiecie do czego jeszcze jestem przygotowana? Do bycia prezydentem - powiedziała.
Tysiące osób zwróciło uwagę, że podczas debaty Trump co chwilę pociągał nosem. Na Twitterze natychmiast pojawiły się żarty, że powodem jest... rzekomy problem z kokainą.
"Trump często pociąga nosem podczas debaty. Słyszę, że wielu ludzi mówi, że ma problem z kokainą. Ja tego nie wiem. Ale wielu ludzi tak mówi" - napisała na Twitterze Betty Bowers, w kpiący sposób naśladując styl wypowiedzi Trumpa nt. Clinton.
"Trump nie ujawnia swoich danych medycznych, bo te ujawniłyby, o co chodzi z całym tym kichaniem" - ironizował z kolei dziennikarz Kurt Eichenwald (Trump od dawna domaga się ujawnienia danych medycznych Clinton w związku z plotkami, że ta jest poważnie chora).
Całą debatę można obejrzeć np. tutaj>>>