"Eksperci" Macierewicza na tropie kłamstw. Pytamy inż. Edwarda Łojka, a ten: Totalna amatorszczyzna

- Z polskiej skrzynki wycięte zostały ok. 3 sekundy, z rosyjskiej ok. 5 sekund - ogłosił prof. Kazimierz Nowaczyk na konferencji podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej. PiS mówi: To bulwersujące. A nam inżynier Edward Łojek wyjaśnia zagadkę rejestratora.

 - Bulwersująca jest informacja o tym, że są różnice, jeśli chodzi o zapis z czarnych skrzynek i są różnice sekundowe w zapisie - mówił w Sejmie senator PiS Jan Maria Jackowski.

Senator był "zszokowany" informacją, która kilka godzin wcześniej przedstawił zastępca przewodniczącego podkomisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej prof. Kazimierz Nowaczyk. Otóż Nowaczyk podał, że podkomisja odnalazła w materiałach źródłowych Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pełne zapisy polskiej czarnej skrzynki i rosyjskiej. - Z polskiej skrzynki wycięte zostały ok. 3 sekundy, z rosyjskiej ok. 5 sekund - ogłosił.

"To nieudolna próba uchwycenia się czegokolwiek"

O komentarz do tych rewelacji poprosiliśmy inżyniera Edwarda Łojka, członka Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. W jego opinii to nieudolna próba uchwycenia się czegokolwiek przez członków podkomisji MON.

- Pan Nowaczyk albo nie zna się na rzeczy, albo nie miał czasu żeby zapoznać się z raportem firmy ATM [polski producent rejestratora parametrów lotu ATM QAR - red.]  przygotowanym dla prokuratury - mówi Łojek.   

Zabrakło zapisu, bo doszło do katastrofy

 - Polski rejestrator jest urządzeniem cyfrowym, a działa w ten sposób, że tzw. ramki danych zbierane są w buforze, w takiej podręcznej pamięci, i co 1,5 sekundy są przekazywane do pamięci stałej rejestratora. Jasne jest, że w momencie kiedy doszło do katastrofy samolotu, dane z bufora nie zostały przepisane do pamięci urządzenia. W związku z tym, tych danych tam nie było - wyjaśnia ekspert.

- Dlatego postanowiono żeby brakujące dane (sekundy - red.) zastąpić zapisem z rosyjskiego rejestratora, który też był na pokładzie tupolewa, i generalnie zapisał to samo, ale z większymi zakłóceniami... To wszystko jest bardzo dokładnie opisane w raporcie ATM. To dowód na totalną amatorszczyznę tej podkomisji, która nie potrafiła przyswoić sobie tego intelektualnie, lub dotrzeć do materiałów źródłowych - ocenia Łojek.

 

Sekundy nie wyjaśnią przyczyn katastrofy

Zapytaliśmy o wartość tych ostatnich "wyciętych" sekund zapisu feralnego lotu.

- Mówimy o sekundach przed uderzeniem w ziemię, tuż po utracie skrzydła. To, co tam się działo trudno uznać za jakikolwiek materiał, który może być użyty do określenia przyczyn katastrofy, a nie sposobu w jaki samolot się rozbija po utracie końcówki skrzydła. Należy pamiętać, że doszło do uszkodzenia instalacji hydraulicznej i elektrycznej - to ostatni moment przed zderzeniem z ziemią. Ten samolot był już dawno stracony - podsumował Edward Łojek.

Maciej Lasek, Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych oraz szef zespołu zajmującego się badaniem katastrofy smoleńskiej, przypomniał na Twitterze, że nowe odczyty z rejestratora ATM QAR zostały przygotowane dla zespołu biegłych prokuratury jeszcze w zeszłym roku. Biegli nie uznali ich za kluczowe.

Więcej o: