"Jeśli Kaczyński próbował nie dopuścić do premiery, to go rozumiem". Raczek ostro o "Smoleńsku"

"Z bólem stwierdzam, że nic tu nie wyszło" - ocenia Tomasz Raczek. Krytyk filmowy nie pozostawił na "Smoleńsku" Antoniego Krauzego suchej nitki - ale nie ze względu na polityczną wymowę filmu, tylko jego warstwę artystyczną.

"Jeśli to prawda, że Jarosław Kaczyński próbował nie dopuścić do premiery „Smoleńska”, to go rozumiem. Na jego miejscu postąpiłbym tak samo" - pisze w recenzji opublikowanej na Facebooku Tomasz Raczej. I ocenia film Antoniego Krauzego na 2/10. Dlaczego?

"Rodziny tych, którzy zginęli w katastrofie samolotowej w Smoleńsku (niezależnie od tego, w którą przyczynę tej katastrofy wierzą – wypadek, czy zamach), od Barbary Nowackiej po Jarosława Kaczyńskiego, powinny czuć się głęboko zranione stopniem artystycznej nieudolności, jaką prezentuje film pt. 'Smoleńsk'" - czytamy.

Krytyk zastanawia się, dlaczego dopuszczono do premiery "dzieło tak chrome, nieudane i nieprofesjonalnie wykonane". "Z bólem stwierdzam, że nic tu nie wyszło" - ocenia. I wymienia "tonący w chaosie" scenariusz, "przestraszoną nadmiarem niejasności" reżyserię, "pośpieszne, niedopracowane aktorstwo" czy "niechlujną dokumentację przebiegu całej historii".

Raczek ostro krytykuje też odtwórczynię głównej roli, aktorkę Beatę Fido. "Nie ma niestety ani talentu, ani warsztatu, które by ją uprawniały do zagrania pierwszoplanowej roli w jakimkolwiek filmie. Dwie miny, którymi dysponuje (zacięta i głupkowata), nie pozwalają na stworzenie nawet drugoplanowej postaci. Niestety, przez większość filmu to ona właśnie bryluje na ekranie" - pisze.

"Oglądałem film w piątek, pierwszego dnia, gdy pojawił się w kinach (...). Na sali byłem wraz z pięcioma innymi widzami. Nikt z nas głośno nie reagował. Nikt się nie wzruszył, ani nikt się nie śmiał. W smutnym poczuciu porażki, milcząc opuszczaliśmy kino" - kończy Raczek.

Obejrzałam "Smoleńsk". Od pierwszych minut nie pozostawia złudzeń... [NASZA RECENZJA] >>>