Dziennikarka portalu dziennik.pl wybrała się do warszawskiego kina Atlantic na przedpremierowy pokaz "Smoleńska". Relacjonuje, że na seansie o mały włos nie doszło do bójki. Dwóch mężczyzn, siedzących obok niej, nie umiało powstrzymać śmiechu. Sala próbowała ich uciszać, ale ci nic sobie z tego nie robili.
Na ostatniej scenie, w której duchy ofiar katastrofy spotykają się z oficerami zamordowanymi w Katyniu, mężczyźni znów wybuchnęli śmiechem. Ostro zareagował siedzący z przodu trzydziestolatek. Zagroził, że "da im w łeb" i zapraszał przed kino. "Obrońca filmu miał ewidentną ochotę na bójkę" - pisze Klara Klinger. Ale ci, którzy się śmiali, już nie. Stwierdzili, że nie chcą "brudzić sobie rąk". Nie obyło się jednak bez wyzwisk i popychania - czytamy na stronie "Dziennika".
"Wreszcie do akcji wkroczyła moja koleżanka, która wzięła pana z przodu za rękę i wyprowadziła go z kina, tłumacząc, że przemoc do niczego dobrego nie doprowadzi" - napisała Dorota Łosiewicz z "wSieci".
"Smoleńsk" od pierwszych minut nie pozostawia złudzeń, co do przyczyn katastrofy smoleńskiej. Główna bohaterka na każdym kroku dostaje gotowe "dowody" na to, że w Smoleńsku doszło do zamachu.
ZOBACZ TEŻ: Obejrzałam "Smoleńsk". Koszmarnie chaotyczny, od pierwszych minut nie pozostawia złudzeń... [RECENZJA] >>>