Niepełnosprawny 9-letni Antek, uczący się w szkole podstawowej w Jaźwinie, musi zostawiać swój elektryczny wózek przed wejściem do budynku. Dyrektorka placówki stwierdziła, że wózek stanowi zagrożenie dla innych uczniów i nauczycieli. Chłopiec ma spędzać lekcje na foteliku rehabilitacyjnym. Mimo że przed wakacjami przez trzy miesiące poruszał się w szkole na wózku.
- Nie godzimy się na takie traktowanie Antka. Szkoła została przystosowana do wózka inwalidzkiego dla osoby dorosłej, a syn ma wózek mniejszy - mówi w rozmowie z TVN24 Edyta Chmielnicka-Kozak, matka chłopca.
Barbara Dorużyńska, dyrektorka szkoły, w przesłanym do Gazeta.pl oświadczeniu zapewnia, że kieruje się dobrą wolą. Informuje, że chłopiec może poruszać się na wózku podczas szkolnych uroczystości na sali gimnastycznej, na boisku i podczas wycieczek.
"Antoni z uwagi na charakter choroby posiada pewne ograniczenia ruchowe. Może być więc sprawcą nieumyślnego zdarzenia o daleko idących skutkach" - czytamy w oświadczeniu.
"Wszak potencjalne ofiary hipotetycznego wypadku (wypadków) to małoletnie dzieci, o relatywnie niskiej wadze ciała (...) i niskiej odporności na ewentualne uderzenia spowodowane uderzeniem wózka o masie wraz z dzieckiem 100 kg" - twierdzi Barbara Dorużyńska. "Masa i elektryczny napęd to duża niebezpieczna siła" - zauważa.
Przywołuje też zdarzenie sprzed kilku miesięcy, kiedy chłopiec miał najechać wózkiem na stopę jeden z nauczycielek. Zaznacza, że ze względu na chłopca szkoła została odpowiednio przystosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych - m.in. wymieniono drzwi wejściowe, zbudowano podjazd.
Sprawie ma przyjrzeć się Rzecznik Praw Dziecka. Kontrolę wszczęło już dolnośląskie kuratorium oświaty.