Wczorajsza premiera filmu "Smoleńsk" w Teatrze Wielkim w Warszawie wzbudziła spore kontrowersje nie tylko ze względu na samą fabułę, ale także z powodu tego, co działo się przed pokazem.
Tak jak na wielu filmowych premierach, na korytarzu postawiono ściankę z tytułem filmu, przy której mogli zostać sfotografowani zaproszeni goście. Wielu z tej możliwości skorzystało, uśmiechając się do obiektywu. ZOBACZ ZDJĘCIA>>>
"Pozowanie i uśmiechy na ściance z napisem: "Smoleńsk"? Zacytuję Poetę: "wszystko jest kwestią smaku". A ja dodam: i przyzwoitości" - zareagowała na to na Twitterze dziennikarka Joanna Racewicz, której mąż por. Paweł Janeczek zginął w katastrofie smoleńskiej.
"Smoleńsk to nie film. To ludzkie tragedie" - dodała dziennikarka w jednym z komentarzy.
- Katastrofa smoleńska nie jest czymś antycznym, to jest wydarzenie wciąż żyjące w naszej pamięci. Zachowanie osób stających na ściance z tytułem filmu i uśmiechających się jest niegodne - ocenia w rozmowie z Gazeta.pl Zbigniew Lazar, ekspert ds. wizerunku i reputacji.
- Pomijając wszelkie kontrowersje wokół tej katastrofy, to jest konkretna tragedia, śmierć konkretnych osób. Nie wypada lansować się na tle Smoleńska. To także brak szacunku wobec rodzin ofiar. Brak mi słów - dodaje Lazar.
Ekspert przypomina, że ścianka stanęła także na premierze wojennego filmu "Miasto '44", poświęconemu powstaniu warszawskiemu.
Swoje wątpliwości wyrażają także inni eksperci i dziennikarze.
"Sam fakt, że na premierze akurat takiego filmu była "ścianka" pokazuje absolutny brak wyczucia. Żenada" - skomentował na Twitterze medioznawca dr Łukasz Szurmiński z UW.
"Takie foty na ściance można było sobie darować" - napisał o zachowaniu gości na premierze "Smoleńska" dziennikarz Michał Majewski.
"Miesięcznice pełne bólu po stracie, niezagojone rany vs roześmiane panie na ściance "Smoleńsk". Jest OK" - ironizował Przemysław Szubartowicz.