"Po wszystkim rozpłakałam się". Uczestniczka aukcji w Janowie o kulisach skandalicznej licytacji klaczy Emiry

• Anette Mattsson ze Szwecji zdradza szczegóły zakupu klaczy Emira• Hodowczyni twierdzi, że aukcja była nieprofesjonalna• Klacz Emira była licytowana na "Pride of Poland" dwukrotnie

Niedzielna aukcja koni arabskich Pride of Poland w Janowie Podlaskim odbiła się szerokim echem głównie z powodu 16-letniej klaczy Emiry. Klacz była licytowana dwukrotnie. Została sprzedana za 225 tys. euro, choć początkowo zlicytowano ją za 550 tys. euro. CZYTAJ WIĘCEJ>>>

- Ktoś po prostu się wycofał, więc licytacja była bezskuteczna. Takie rzeczy czasami się zdarzają. Nie chcę tego teraz oceniać. Wyjaśnimy tę sprawę - tłumaczył wiceprezes Agencji Nieruchomości Rolnych Karol Tylenda. Ostatecznie w środę złożył dymisję ze stanowiska.

Anette Mattsson: Brakuje mi słów

O kulisach chaosu podczas licytacji Emiry opowiedziała w rozmowie ze "Światem Koni" Szwedka Anette Mattsson, która w Janowie Podlaskim reprezentowała stadninę Al Thumama z Kataru.

- Pięć minut przed aukcją dostałam telefon od stadniny Al Thumama z informacją, że chcą kupić Emirę, będzie miała dobry, stały dom, wyjście na pastwisko i szczęśliwe życie - opowiada Mattsson.

- Licytowaliśmy i coś się wydarzyło. Wiedziałam, że wszystko dzieje się za szybko, nie wyglądało to dobrze. Powiedziałam im, że powinniśmy zrezygnować z licytacji, co zrobiliśmy. Licytacja trwała dalej, zakończyła się na kwocie 550 tys. euro - mówi Szwedka.

Jak twierdzi Mattsson, po licytacji podszedł do niej jeden z organizatorów aukcji i zapytał, ile Al Thumama jest gotowa dać za Emirę. Kobieta była zaskoczona tym pytaniem.

- Powiedziałam, że już została sprzedana. A on zapytał: "Jaka jest wasza cena?". Kiedy miałam podpisać umowę, zdecydowali, że Emira znów pojawi się na aukcji. Powiedziałam im, co o tym myślę i prawdopodobnie nie jestem już przez nich lubiana. Ostatecznie ją kupiliśmy - opowiada.

- Ta aukcja była... brakuje mi słów. Po wszystkim rozpłakałam się. Ludzie, którzy są za to wszystko odpowiedzialni, są tu tylko na jakiś czas, musimy skoncentrować się na ratowaniu koni i ludzi - zakończyła swoją wypowiedź Mattsson.

Rzecznik ANR w rozmowie z Gazeta.pl stwierdził, że nie jest mu znana wersja przedstawiona przez Anette Mattsson. Wyjaśnił, że zostanie przeprowadzony audyt, który ma zbadać przebieg licytacji.

- Aby nie było podejrzeń o nieuczciwą grę i pieniądze pod stolikiem, prezesi zdecydowali się wystawić Emirę na drugiej aukcji, by licytujący mogli dokonać wyboru w sposób transparentny - mówił na czwartkowej konferencji prezes ANR Waldemar Humięcki.

Więcej o: