Niemal całkowicie pozbawiony sierści, wychudzony i poraniony pies z otwartą gnijącą raną - taki widok zastała wolontariuszka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Zabrzu, gdy przyjechała do jednego z bloków po sygnale od sąsiadów opiekuna zwierzęcia. O sprawie informuje katowice.wyborcza.pl.
Wolontariuszka zadzwoniła na policję. Było to ok. godz. 22. Usłyszała od policjanta, że "pora jest niewyjściowa". Kobieta nie ustąpiła i funkcjonariusze w końcu przyjechali. Rzeczniczka zabrzańskiej policji potwierdziła, że dyżurny użył takich słów. W rozmowie z lokalną "Wyborczą" tłumaczyła, że policjant nie miał na myśli niczego złego. Chodziło mu o to, że o 22 następuje zmiana warty i trudno o szybkie wysłanie patrolu. Zapewniła jednocześnie, że policja nie bagatelizuje spraw związanych ze znęcaniem się nad zwierzętami.
O tej sprawie czytaj więcej na Katowice.wyborcza.pl.