Policja podtrzymała swoją opinię w stosunku do Przystanku Woodstock, który w tym roku w części będzie imprezą o podwyższonym ryzyku. "Kiedy dwa tygodnie temu z ust wojewody lubuskiego po raz pierwszy usłyszeliśmy taką zapowiedź, przecieraliśmy oczy ze zdumienia" - rozpoczyna swój apel do Woodstockowiczów Jerzy Owsiak.
Dalej pisze, że w ostatnich latach nikt nie uskarżał się na organizację imprezy, co więcej - "chwaliły nas nie tylko służby mundurowe, ale także wszystkie inne instytucje współpracujące przy zabezpieczeniu festiwalu".
Czy coś aż tak bardzo zmieniło się w ciągu niecałego roku, od Przystanku Woodstock 2015?
Pyta retorycznie Owsiak, dodając: "Dla nas, organizatorów, niezmiennie najważniejsze jest bezpieczeństwo wielotysięcznej publiczności".
"Otrzymaliśmy 6-stronicową opinię policji uzasadniającą dlaczego Przystanek Woodstock w sporej części otrzymuje status imprezy o podwyższonym ryzyku. Znajdują się tam określenia, które trudno jest zastosować do naszego festiwalu" - pisze Owsiak.
O jakie sformułowania chodzi? Owsiak wymienia:
Możliwość wystąpienia przejawów nienawiści na tle narodowościowym, kulturowym, etnicznym czy wyznaniowym
Przystanek Woodstock może być obiektem zainteresowania środowisk skrajnie nacjonalistycznych oraz skrajnych środowisk lewackich
Wszystko to oznacza, że służby wymagają od organizatorów festiwalu zwiększenia budżetu, co miałoby poprawić bezpieczeństwo jego uczestników. I tu pojawia się jedno "ale": Zdaniem Owsiaka, organizatorzy zaproponowali już "daleko idące propozycje", które nie zostały zaakceptowane przez służby.
Czy możliwy jest więc czarny scenariusz, zgodnie z którym tegoroczny Przystanek Woodstock będzie tym ostatnim? "Zaryzykujemy stwierdzenie - jeśli miałby to być ostatni Przystanek Woodstock, to niech będzie najpiękniejszy, najcudowniejszy, aby można go było wspominać do końca życia" - pisze Owsiak.