14-latek brutalnie skatował młodszą koleżankę. Przestał dopiero wtedy, gdy zaczęła udawać martwą

Dusił sznurkiem, rzucał kamieniem, ciął rozbitą butelką. W ubiegły czwartek 14-latek ze wsi pod Sieradzem miał brutalnie skatować swoją 10-letnią koleżankę.

Ola i Piotrek z Sokołowa znali się od dawna. Dzieci mieszkały niedaleko siebie i codziennie dojeżdżały razem do szkoły. Dziewczynka darzyła swojego kolegę pełnym zaufaniem. Nic nie zapowiadało tragedii, która miała się wydarzyć.

W czwartek po lekcjach Piotrek powiedział 10-latce, że jego młodsza siostra chce z nią pojeździć na rowerze. - Okłamał ją i pojechali na stare śmietnisko. Tam okazało się, że dziewczynki (jego siostry) nie ma. Wciągnął Olę w krzaki i zaczął bić - powiedział "Uwadze" TVN ojciec dziewczynki.

Chłopak uderzył ją kamieniem w głowę. Potem miały rozegrać się prawdziwie dantejskie sceny - 14-latek dusił Olę sznurkiem, rzucał w nią oponą, ciął rękę i twarz odłamkami szkła. Skakał po niej, a na koniec przejechał kilkakrotnie rowerem. Przestał dopiero wtedy, gdy 10-latka przestała się ruszać. 

Usiłował ją zabić?

Okazało się, że przerażona dziewczynka zaczęła udawać martwą. Gdy upewniła się, że jej oprawca odszedł i jest już daleko, pobiegła do domu wujka, który wezwał policję. Jak podaje łódzka "Gazeta Wyborcza", dziewczynka została przetransportowana śmigłowcem do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.

Stan Oli jest ciężki, ale stabilny. - Córka ma pękniętą czaszkę, krwiak w głowie, spuchnięte oko, złamany obojczyk, rękę, palec, rękę przeciętą szkłem - powiedział stacji TVN ojciec Oli. Lekarze wciąż walczą o jej wzrok.

Sprawę usiłowania zabójstwa badają prokurator i sąd rodzinny. 14-latek został skierowany do Izby Dziecka. Ustalono, że w chwili czynu był trzeźwy. W najbliższym czasie zostanie poddany badaniom psychologiczno-psychiatrycznym.

Nie okazywał żadnych emocji

Piotrek miał katować Olę przez ponad godzinę. Po wszystkim wrócił do domu i nie okazywał podobno żadnych emocji. 

Matka nastolatka przyznaje, że miała problemy wychowawcze z synem, po tym jak jej mąż popełnił samobójstwo. Piotrek miewał od tego czasu zmienne nastroje. Chłopak wypiera się jednak zarzucanego mu czynu.

- Twierdzi że tego nie zrobił. On jest tak jakby obok tego, jak słup soli. Jeśli on to zrobił, a teraz zero emocji, uczuć, to nie wiem Nie potrafię sobie wyobrazić, jak mógł - powiedziała jego matka telewizji TVN. 

Więcej o: