"Ostatnie uderzenie drewnianej sztachety. Trzask łamanej kości, krew zalewa mi oczy. Już nie wiem, kto bije, kto kopie, kto jest oprawcą. Mój pan, a może ktoś obcy? Już nie boli. Raczej tępy ucisk gdzieś w głowie. Oblewa mnie ciepło i... robi się ciemno" - czytamy w dramatycznym apelu weterynarzy.
Chcę odejść, chce umrzeć, chcę mieć w końcu święty spokój
Lekarze z Centrum Adopcyjnego w Przemyślu nie kryją swoich emocji. Odkąd w ich ręce trafił skatowany piesek, walczą o jego życie. I apelują o pomoc. Pierwsi życzliwi ludzie już zaczynają się odzywać. I przelewają pieniądze na leczenie "Oczka".
Stan psiaka jest ciężki, ale stabilny - tak mówią lekarze. "Kilo psiego nieszczęścia. Zmiażdżone płuca, wątroba w rozsypce. Można by obdzielić kilkoro konających psów. Czy się uda? Nie pytaj, nie wiem, nie teraz. Walka trwa" - czytamy.
Na szczęście "Oczko" czuje się już nieco lepiej, choć "lepiej" to chyba zbyt duże słowo. Pierwszym sukcesem było zjedzenie pokarmu z łyżeczki, kolejnym - uniesienie pyszczka.
Ale walka o życie cały czas trwa, w każdej chwili jego stan może się pogorszyć. "Łzy same lecą po policzkach. Walcz, Oczko, walcz. Boli cię pyszczek, a każdy przełknięty kęs z mojej dłoni to sukces. Walcz, Oczko, walcz" - czytamy.
Jeśli chcesz wesprzeć Centrum Adopcyjne Lecznicy w opiece nad "Oczkiem", niezbędne informacje znajdziesz w tym miejscu.