Ojciec niepełnosprawnej Emilki o pomyśle dzielenia dzieci: Izolacja? To bardzo przykre

Wiceminister edukacji zasugerowała, by dzieci niepełnosprawne uczyły się w szkołach specjalnych, a jeśli trafią do powszechnych, to do oddzielnych klas. – To chory pomysł – komentuje ojciec niepełnosprawnej Emilki.

Kontrowersyjny pomysł pojawił się we wtorek na spotkaniu Teresy Wargockiej, wiceminister edukacji z nauczycielami w Krakowie. Według 'Gazety Wyborczej' przekaz jest jasny przekaz: rząd nie popiera tzw. włączającego systemu kształcenia i uważa, że dzieci niepełnosprawne powinny się uczyć w szkołach specjalnych, a jeśli trafią do szkoły powszechnej powinny być dla nich tworzone oddzielne klasy. Powód? Zdaniem Wargockiej w szkołach powszechnych dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi nie otrzymują takiej opieki, jaka im się należy, a nauczyciele nie są właściwie przygotowani do zawodu.

„Czy niepełnosprawne dzieci są gorsze?”

- Czy to oznacza, że pani minister uważa dzieci niepełnosprawne za gorsze? Mają być izolowane w specjalnych gettach? To jest bardzo zły, wręcz chory pomysł – uważa Mirosław Roman Górecki, ojciec niepełnosprawnej Emilki.

Emilka ma dziś 22 lata. Uczyła się w szkole specjalnej, ale gdyby była taka możliwość, rodzice wysłaliby ją do integracyjnej.

– To ważne, żeby dzieci wzajemnie się poznawały. Żeby te pełnosprawne nie odrzucały niepełnosprawnych, żeby uczyły się z nimi przebywać. Przecież niepełnosprawni nie mogą być zamykani osobno – dodaje Górecki.

Emilka jest pogodną, przyjazną dziewczyną, bierze udział w olimpiadach. Rodzice chcą, by poznawała swoich rówieśników.

– Zwłaszcza, że ona bardzo lubi towarzystwo innych dzieci. Wszystkich dzieci. Nie dzieli ich na niepełnosprawne i zdrowe. I sama pewnie też nie chce być izolowana. Zresztą, że chętnie bierze udział w różnych zajęciach na świetlicy – podkreśla Górecki.

MEN się tłumaczy

Sugestia wiceminister oburzyła rodziców, więc MEN zaczęło się tłumaczyć. Wydało oświadczenie,  w którym przekonuje, że "obecnie nie są prowadzone żadne prace nad zmianami przepisów dotyczących kształcenia dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Nie ma również mowy o dyskryminacji, czy izolowaniu tych dzieci".
Przedstawiciel resortu twierdzi też na Twitterze, że pomysł wyszedł podczas debaty od samych rodziców.

Agnieszka Dudzińska/TwitterAgnieszka Dudzińska/Twitter Twitter

Przypomnijmy: teraz to rodzice decydują, gdzie się uczą ich dzieci: w zwykłej klasie czy w integracyjnej. Gwarantuje to konstytucja i konwencja o prawach osób niepełnosprawnych z 2012 roku. Wargocka zaznaczyła w Krakowie, że dzieci będą się mogły kontaktować na przerwach i w świetlicy. Dodała, że nie ma gotowych rozwiązań i chce rozmawiać o pomyśle.