Nadzwyczajna sesja Rady Miasta Gdańska została zwołana w środę na wniosek klubu radnych PiS, po tym jak prokuratura postawiła prezydentowi Gdańska zarzuty w związku z podaniem nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych.
Sesja składała się tylko z jednego punktu - apelu radnych do prezydenta Adamowicza o rezygnację z urzędu. Temat sesji przyciągnął kilkadziesiąt osób - zarówno przeciwników, jak i zwolenników urzędującego prezydenta. Władze spodziewały się, że podczas sesji może dojść do nieprzyjemnych sytuacji, więc w budynku rady miasta pojawiło się kilkunastu policjantów. Sesja była gorąca, ale policja nie musiała interweniować. Przeciwnicy prezydenta Adamowicza tłoczyli się na korytarzach oraz na balkonie, z kolei zwolennicy zostali wpuszczeni na salę obrad.
- Mam nieprzyjemność przedstawić apel radnych o rezygnację prezydenta z urzędu w związku z pięcioma zarzutami prokuratorskimi - zaczął swoje przemówienie Grzegorz Strzelczyk, szef klubu radnych PiS w radzie miasta. - To nadzwyczajna sytuacja, która wymaga reakcji. Postawienie zarzutów prokuratorskich prezydentowi tysiącletniego grodu nadwerężyło zaufanie mieszkańców i stanowi poważne obciążenie dla wizerunku miasta.
Po Grzegorzu Strzelczyku w podobnym tonie wypowiadało się jeszcze kilku radnych PiS. Najmocniejsze przemówienie wygłosił jednak prof. Piotr Czauderna.
- Czy pański majątek jest rzeczywiście tak duży, że nie może się pan go doliczyć? - pytał prezydenta prof. Czauderna. - Zrezygnował pan z członkostwa w Platformie Obywatelskiej, bo uznał, że zarzuty prokuratorskie narażają partię na szwank. A nas, gdańszczan, nie narażają? W czym gdańszczanie są gorsi od członków PO? Dorobił się pan majątku na zasiadaniu w radach nadzorczych, ale inni prezydenci, na przykład Wojciech Szczurek, tego nie robią. A może powinien pan poddać się pod wolę mieszkańców i zorganizować referendum o swoje odwołanie, tak jak zrobił to prezydent Sopotu?
Przemówienie Czauderny było wiele razy nagradzane brawami przez przeciwników Pawła Adamowicza. Gdy jednak prezydent doszedł do głosu, oklaski słychać było z tyłu sali obrad.
- Każdego uważa się za niewinnego, dopóki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem, to reguła fundamentalna dla państwa prawa - mówił prezydent Adamowicz. - To zasada zrozumiała nie tylko dla prawników, ale też górników czy lekarzy. Owszem, popełniłem błąd i mechanicznie powieliłem go w kolejnych oświadczeniach, ale gdy sam go zauważyłem, poprawiłem go i wykazałem stan mojego majątku. Mam prawo dowieść swojej niewinności i będę z tego prawa korzystał, czy to się komuś podoba, czy nie. Mam zadania i program, który zyskał poparcie gdańszczan, i będę ten program realizował.
Gdy prezydent skończył przemówienie, wyszedł na korytarz, gdzie czekali na niego przeciwnicy polityczni. Usłyszał od nich sporo gorzkich słów. Krzyczano za nim: "hańba, oszust, złodziej, gdzie ukryłeś pieniądze". Gdy prezydent opuścił budynek, sesja jeszcze trwała.
Głos zabierało też kilku radnych PO. Szefowa klubu Platformy Obywatelskiej Aleksandra Dulkiewicz przypominała zasługi prezydenta i osiągnięcia miasta.
- Gdańsk przoduje w wykorzystywaniu środków unijnych, jest najmniej zakorkowanym miastem w Polsce, stopa bezrobocia wynosi tylko pięć procent - wyliczała radna Dulkiewicz. - Miasto potrzebuje takiego lidera jak Paweł Adamowicz, a apel PiS-u skierowany jest tak naprawdę przeciwko mieszkańcom, bo może doprowadzić tylko do dezorganizacji i chaosu.
Jeszcze dalej w wychwalaniu zasług prezydenta poszedł radny Wojciech Błaszkowski z PO.
- Paweł Adamowicz jest najbardziej zasłużonym człowiekiem na tej sali - stwierdził. - Apeluję do radnych PiS, aby sprawy sądowe zostawili sądowi i zajęli się pracą dla miasta.
Słowa Błaszkowskiego zostały jednak nagrodzone przez publiczność na balkonie gwizdami i buczeniem.
Ostatecznie apel radnych PiS został odrzucony. Za jego przyjęciem głosowało 12 radnych, a 21 było przeciw.
10 NAJLEPSZYCH HOTELI NA POMORZU, POZA TRÓJMIASTEM [RANKING]