Jesteśmy ludźmi, bo pomagamy sobie nawzajem i bezinteresownie dzielimy się z innymi. Altruizm to cecha unikalna dla naszego gatunku. Pozwoliła ludziom stworzyć normy moralne, społeczne i w rezultacie kulturę - tak twierdzą biolodzy ewolucyjni. Nasi najbliżsi krewni - szympansy - nie dzielą się z innymi członkami stada przysmakami, nawet kiedy mają ich nadmiar i koszt takiej szczodrości byłby dla nich znikomy.
Na jakim etapie rozwoju osobniczego pojawia się u nas umiejętność bycia hojnym? Szwajcarscy uczeni z uniwersytetu w Zurychu odkryli, że w pełni zdobywają ją dzieci między siódmym a ósmym rokiem życia.
Szczegóły pracy publikuje dzisiejsze wydanie tygodnika "Nature".
229 szwajcarskich dzieci obu płci, niespokrewnionych ze sobą, w wieku od trzech do ośmiu lat stanęło przed trudnym wyborem: podzielić się słodyczami z kolegą czy nie? Każde z dzieci dostawało od eksperymentatora słodycze (cukierki, żelki, groszki) i możliwość wyboru, co z nimi zrobić. Mogły zachować wszystko dla siebie, podzielić się po równo lub dać większą część innemu dziecku. Żeby wykluczyć ryzyko, że maluchy będą usiłowały rozdaniem słodyczy zaskarbić sobie np. sympatię kolegi lub zapewnić rewanż z jego strony w przyszłości, dzieci nie oddawały słodyczy realnej osobie, ale decydowały, oglądając jej zdjęcie (były to maluchy należące do kręgu znajomych dziecka lub mu obce). Z tych samych powodów doświadczenie było przeprowadzane tylko raz.
Okazało się, że to, co dla trzy-czterolatka jest trudne (tylko 9 proc. dzieci w tym wieku podzieliło się słodyczami), dla siedmio-ośmiolatka jest już prawie oczywiste. 80 proc. dzieci w tym wieku oddało komuś innemu połowę słodyczy otrzymanych od naukowców. Warunki były dwa. Dzieci były szczodre tylko wobec znajomych z tej samej grupy - np. szkolnej - i wolały dzielić się po równo (oddających całą nagrodę było niewielu).
Naukowcy natrafili też na inny nieoczekiwany rezultat swych badań.
Intuicyjnie wydaje się, że dzieci z rodzin wielodzietnych chętniej się dzielą, bo uczą się tego od małego. A tu niespodzianka. Jest odwrotnie. Badane jedynaki znacznie chętniej oddawały słodycze, często nawet wszystkie, które miały, niż dzieci mające rodzeństwo.
Uczeni tłumaczą to na kilka sposobów. Jedynaki pochodzą zazwyczaj z lepiej sytuowanych rodzin (bogaci częściej mają tylko jedno dziecko) i dlatego nagrody w postaci słodyczy mogą być dla nich mniej wartościowe niż dla dzieci biedniejszych. Druga możliwość jest taka, że jedynaki nie mają z kim się bawić. Dzielenie się może być w realnym świecie sposobem na zdobycie sympatii i przyjaźni, i ta chęć przeniosła się na eksperyment. Dzieci mające rodzeństwo mogą też mieć dosyć ciągłej rywalizacji o dobra z bratem lub siostrą i dlatego, mając okazję zdobycia czegoś tylko dla siebie, chętnie z niej korzystają.
Co ciekawe, najmniej chętnie dzieliły się słodyczami dzieci najmłodsze w rodzinie. Naukowcy tłumaczą, że zazwyczaj są one "ostatnie w kolejce" do podziału (starsze rodzeństwo rozdziela większość otrzymanych cukierków między siebie) i stąd może wynikać ich niechęć do dawania.
Istnieje też różnica pomiędzy płciami. Chłopcy znacznie bardziej przywiązywali wagę do tego, czy dziecko, z którym mieli się podzielić, należało do ich grupy. Naukowcy tłumaczą, że kiedyś mężczyźni walczyli z innymi klanami czy plemionami. Dlatego dbali o dobre kontakty w swojej własnej grupie, bo to rodzina lub współplemieńcy mogli ich wesprzeć w starciu z obcymi.
Z wcześniejszych badań wiadomo, że dzieci okazują też inną formę altruizmu. Już w wieku 14-18 miesięcy pomagają sobie, podając lub zbierając w jedno miejsce różne przedmioty lub otwierając szafki. Jest to pomoc bezinteresowna, wymagająca jedynie pewnego nakładu energii. Szympansy też czasami robią dla siebie takie rzeczy.
- Dasz mi jednego chipsa? - pyta moja ośmioletnia córka swojego sześcioletniego brata. - Dam, ale jak ty mi dasz swojego. Ale pamiętaj, jednego! - Mamo, a pójdziemy jutro do sklepu i kupisz coś tylko dla mnie? Bo my zawsze musimy dostawać razem - żali się po chwili córka.
W sklepie promocja. Pani zachęca do spróbowania nowego jogurtu. I przy okazji częstuje dzieci cukierkami. Córka bierze jednego, a potem ciągnie mnie za rękaw i scenicznym szeptem pyta: - A dla brata też mogę wziąć?
Uff... czyli wszystko w porządku.