Obama coraz bliżej

Hillary Clinton wygrała prawybory w Kentucky, jednak Barack Obama w Oregonie. Przed trzema ostatnimi starciami to on jest pewien nominacji Demokratów na prezydenta.

Clinton zgodnie z przewidywaniami położyła w Kentucky Obamę na łopatki - wygrała aż 65 do 30 proc. Zwycięstwo Obamy w Oregonie nie było aż tak spektakularne, ale też wyraźne - po obliczeniu 60 proc. głosów prowadził 58 do 42 proc.

Po wczorajszym dniu Obama ma ponad 1950 głosów delegatów na zjazd partii w sierpniu, gdzie większość potrzebna do wyboru kandydata wynosi 2025. Clinton ma teraz około 1780 głosów. Po trzech ostatnich prawyborach w Portoryko, Montanie i Dakocie Południowej Obama zapewni sobie oko ło 2000 głosów. Wszystko zależeć będzie od ok. 200 niezdecydowanych jeszcze superdelegatów. Jednak trudno sobie wyobrazić by z tak dużej liczby Obama nie zdobył poparcia co najmniej 30, a to da mu już nominację.

Chyba, że Clinton uda się ostatni gambit - przekonanie zarządu partii, by wziął pod uwagę delegatów z Florydy i Michigan. Oba te stany ukarano odebraniem głosów za przeprowadzenie prawyborów już w styczniu, wbrew woli władz partii. Gdyby te dwa stany liczyć, większość wyniosłaby na zjeżdzie ponad 2200 głosów, a dystans Clinton do Obamy znacznie by się zmniejszył.

To jednak pobożne życzenia Clinton. Na razie Obama triumfuje. Wczoraj wieczorem ogłosił, że "nominacja jest na wyciągnięcie ręki". Swe przemówienie wygłosił przed tłumem w Des Moines, stolicy Iowa. To ten stan prawie pół roku temu dał mu pierwsze zwycięstwo nad Hillary, od czego zaczął się jego zwycięski marsz.

Obama ma też powody do zmartwień - wczoraj w Kentucky ledwie połowa Demokratów zadeklarowała, że zagłosuje na niego w listopadzie. Jedna trzecia wyborców woli republikanina Johna McCaina. Znów, tak jak wcześniej w sąsiedniej Wirginii Zachodniej, odrzuciło Obamę ponad 70 procent ludzi starszych, biedniejszych i mniej wykształconych, a także kobiet.

Być może dlatego Obama starał się wczoraj zasypywać przepaść, która podczas prawyborów powstała między nim a Hillary i dużą częścią jej wyborców. W przemówieniu w Iowa chwalił Hillary, że ta swoimi staraniami o prezydenturę "przełamała bariery i zmieniła Amerykę , w której będą dorastać moje córki".

Wątpliwe, by te komplementy pocieszyły Clinton. Zadeklarowała ona walkę "aż do wybrania kandydata". I dodała żartobliwie "ktokolwiek NIĄ będzie".