Na oficjalnym profilu Margarity Simonjan w serwisie Telegram pojawił się wpis, w którym poinformowała, że płaci różnym rosyjskim mediom, aby te o niej nie pisały. Naczelna propagandystka Kremla przyznała, że robi tak "większość osób publicznych" w Rosji.
"Regularnie staję się ofiarą tego, co uważa się za powszechną praktykę w naszych mediach, która zakorzeniła się w latach 90. i po prostu przeniosła się z prowincjonalnych gazet do szanowanego Telegramu - czyli wymuszenia" - przekazała w mediach społecznościowych Simonjan. W dalszej części wpisu stwierdziła, że jeśli odmówiono by zapłaty, "oni" (media - red.) napiszą złe rzeczy, na podstawie których złożą późniejszą wizytę "różne organy i inspekcje".
Naczelna propagandystka Kremla przyznała, że nigdy nie skierowała żadnego pozwu w podobnej sprawie. "I nigdy tego nie zrobię" - podkreśliła. "Wsadzanie kogokolwiek do więzienia dla osobistych interesów jest sprzeczne z moimi przekonaniami. Mam tutaj jedno kryterium - jeśli ci ludzie nie podważają mojego kraju, ale szkodzą mi osobiście, toleruję to. Można mnie uważać za osobę tolerancyjną" - przyznała Margarita Simonjan i dodała, że regularnie, "z obrzydzeniem płaci trzysta miesięcznie".
Post wystosowany przez Simonjan odnosił się do sprawy dziennikarki Aleksandry Bajazitowej, której grozi 14 lat więzienia na podstawie artykułu o wymuszeniach. Według śledczych Bajazitowa we współpracy z Olgą Arkharową, menadżerką do spraw mediów wyłudziły 1,2 miliona rubli od wiceprezesa Promswiazbanku za to, że negatywne informacje o instytucji nie zostaną opublikowane na telegramowym kanale "Adskije babki" (Piekielne pieniądze - red.), poświęconym wiadomościom gospodarczym - podała Mediazona. Bajazitowa nie przyznaje się do winy. Według niej bezpośrednią przyczyną wszczęcia postępowania karnego mogą być artykuły, na temat kradzieży z państwowych kontraktów obronnych, w które, jak się dowiedziała, był zamieszany Promswiazbank.