Alaksandr Łukaszenka w piątek (3 listopada) spotkał się z pracownikami i budowniczymi białoruskiej elektrowni jądrowej oraz mieszkańcami pobliskiego Ostrowca. Podczas wygłoszonego wówczas przemówienia przywódca Białorusi odniósł się również do wojny w Ukrainie oraz wpływu, jaki wywiera na nią sytuacja na Bliskim Wschodzie. Łukaszenka stwierdził, że na początku konfliktu zadzwonił do Wołodymyra Zełenskiego z ostrzeżeniem i że spełniły się jego przepowiednie.
W opinii białoruskiego dyktatora konflikt na Bliskim Wschodzie sprawie, że Ukraina zostanie porzucona przez państwa Europy oraz Stany Zjednoczone. Stwierdził ponadto, że tym samym spełnią się ostrzeżenia, które miał przekazać na początku wojny prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu.
- Ukraina nadal będzie nasza. Nikt tej Ukrainy nie potrzebuje - mówił Łukaszenka w przemówieniu cytowanym przez białoruską państwową agencję prasową BelTA. - Bałagan na Bliskim Wschodzie... Ostrzegałem go, kiedy zaczęła się wojna. Dzwoniłem do Zełenskiego i mówiłem: "Wołodia, posłuchaj mnie. Jestem doświadczonym człowiekiem, pracuję od lat. Zapomną o tobie, jak tylko gdzieś zrobi się jakiś bałagan." I co się dzieje? Ukraina schodzi na drugi plan - mówił Łukaszenka w przemówieniu. - Trzeba myśleć głową, zanim zaangażuje się kraj w taką czy inną przygodę - dodawał.
Do swojej tezy o porzuceniu Ukrainy dodał krytyczny komentarz pod adresem Stanów Zjednoczonych. Starał się przedstawić w nim rzekome podobieństwo pomiędzy sytuacją Afganistanu a Ukrainy. - Porzucili ten kraj (Afganistan - red.) i wyjechali. Tu będzie dokładnie tak samo. Oni są daleko, są wielcy, nie potrzebują tego - twierdził Łukaszenka. - Ich polityka to tylko mącenie, mącenie i mącenie. Wiadomo, w mętnej wodzie łatwiej złapać rybę - mówił przywódca Białorusi. - Dlatego Ukraina jest naszym regionem. W tym sensie, że będziemy razem - opiniował.
Białoruski dyktator wyraził przekonanie, że w strefie wschodnich wpływów znajdzie się nie tylko Ukraina, ale również cała Europa, która ma "przypełznąć do Rosji i Białorusi". - Dzisiaj Amerykanie rozdzierają Europę, jak im się tylko podoba. A ona nie może się oprzeć, bo wszystko powiązane jest z amerykańskim rynkiem - twierdził Łukaszenka w wystąpieniu. Stwierdził także, że Europa mierzy się z problemem polityków, którzy nie troszczą się o interes narodowy swoich państw. - Widzicie, jacy są tamtejsi politycy. Patrzę na nich jako doświadczona osoba i czasami chce mi się płakać. W ogóle nie myślą o ludziach - mówił przywódca Białorusi.