Joe Biden w czwartek (19 października) wygłosił orędzie do narodu, którego tematem był Bliski Wschód i Ukraina. Prezydent wskazał na podobieństwa między Władimirem Putinem a Hamasem. - Reprezentują różne zagrożenia. Ale mają to ze sobą wspólnego, że chcą kompletnie unicestwić sąsiednie demokracje - powiedział. Na odpowiedź Kremla nie trzeba było długo czekać.
Do słów amerykańskiego prezydenta odniósł się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Publicznie stwierdził, że nazwisko rosyjskiego przywódcy stanowi integralną część wewnętrznego życia politycznego w Stanach Zjednoczonych. - Generalnie temat Putina w retoryce przedstawicieli amerykańskiego establishmentu, poczynając od niskiego, poprzez średni, po najwyższy szczebel, jest czymś stałym - ocenił. - Widać to gołym okiem - dodał.
Pieskow, którego kraj 24 lutego 2022 roku zaatakował Ukrainę, dodał, że obecnie widzimy "potencjalnie groźny moment jeśli chodzi o sytuację międzynarodową". - To bardzo emocjonalny (czas - red.), jest wiele emocji w przemówieniach różnych polityków, w tym polityków najwyższego szczebla i przedstawicieli rządów. Ale taka retoryka nie przystoi odpowiedzialnym przywódcom państw - ocenił. - Nie akceptujemy takiego tonu w stosunku do Federacji Rosyjskiej, w stosunku do naszego prezydenta - dodał.
Joe Biden w orędziu potwierdził również gotowość Stanów Zjednoczonych do wywierania dalszej presji na Rosję, celem powstrzymania jej dalszej ekspansji. Pieskow uznał tę informację za oczywistość. - Wiedzieliśmy o tym od dawna i to nie jest tajemnicą. Ale jednocześnie Biden nie powiedział ani słowa o tym, że jak dotąd wszystkie wysiłki mające na celu powstrzymanie Rosji były bardzo, bardzo nieskuteczne. W przyszłości też takie będą - zapowiedział.