Rosyjska uniwersalna prowizorka. Wygląda jak rzeźbiona w stodole, ale sieje strach

Stare radzieckie bomby lotnicze połączone z modułem UMPK stały się jednym z większych rosyjskich sukcesów technologicznych tej wojny. Nie wiadomo tak naprawdę, skąd się wzięły i kto je produkuje, ale są używane na dużą skalę i przysparzają Ukraińcom wielu problemów.

Moduły UMPK są dziwnie traktowane w oficjalnych rosyjskich kanałach informacyjnych. Komunikaty wojska czy władz ich w ogóle nie wymieniają, choć wiadomo, że są używane bojowo od zimy. Dopiero teraz, 26 września, pojawiły się po raz pierwszy na oficjalnym wideo ministerstwa obrony. Widać je pod skrzydłami startującego bombowca taktycznego Su-34. 27 września pokazano je na samym skraju kadru na nagraniu z wizyty ministra obrony Siergieja Szojgu w zakładzie produkcji uzbrojenia lotniczego w Rieutowie opodal Moskwy. Wygląda na to, że ministerstwo obrony z jakiegoś powodu przestało się wstydzić UMPK.

Wszystkie wcześniejsze informacje, zdjęcia oraz nagrania modułów pochodziły ze źródeł nieoficjalnych. Bomby z UMPK są aktualnie jednym z głównych i groźniejszych narzędzi rosyjskiego lotnictwa, ale dopiero po ponad pół roku oficjalnie wychodzą z cienia.

Uniwersalna prostota od nieznanego producenta

UMPK oznacza Uniwersalny Moduł Szybująco-Korygujący. To urządzenie przyczepiane do standardowych niekierowanych bomb lotniczych o masie 250 i 500 kg produkowanych na dużą skalę od głębokiego ZSRR. Rozkładane po odrzuceniu z samolotu skrzydła umożliwiają szybowanie, a dodatkowe powierzchnie sterowe korygowanie toru lotu. Prosty moduł do odbierania sygnałów nawigacji satelitarnej Kometa dostarcza informacji na temat położenia i umożliwia naprowadzanie na cel. Ogólna idea jest identyczna jak w przypadku bardzo popularnych amerykańskich modułów JDAM produkowanych od lat 90. Te też są przyczepiane do prostych bomb lotniczych i znacznie zwiększają ich celność za sprawą naprowadzania według sygnałów nawigacji satelitarnej. Wersja JDAM-ER ma też rozkładane skrzydła celem zwiększenia zasięgu bomb. Rosjanie podążyli więc już dobrze przetartą ścieżką.

Krótkie nieoficjalne nagranie pokazujące dwie bomby z UMPK po zrzucie z Su-34

Bomba z UMPK jest wynoszona na dużą wysokość najczęściej przez bombowce taktyczne Su-34, a czasem maszyny wielozadaniowe Su-35. Zrzut następuje w dużej odległości od frontu. Zazwyczaj 20-30 kilometrów, ale to zależy od tego, jak wygląda ukraińska obrona przeciwlotnicza w danym rejonie. Generalnie zrzut następuje poza zasięgiem jej skutecznego działania. Tak, aby samolot pozostał bezpieczny. Po oddzieleniu od maszyny bomba rozkłada skrzydła i szybuje w kierunku celu, który może być oddalony maksymalnie o około 60 kilometrów. W locie są nie do przechwycenia. Uderzenie półtonowej bomby zawierającej 300 kg materiału wybuchowego oznacza lej o średnicy nawet kilkunastu metrów i poważne zniszczenia w promieniu kilkudziesięciu.

Do dzisiaj nie ma pewności, jaka rosyjska firma stworzyła i produkuje UMPK. Pierwsze zdjęcie modułu pojawiło się w styczniu. Zaskakiwała widoczna na nim prostota i toporność urządzenia, sugerująca jakąś nadzwyczajny, wojenny tryb projektowania i produkcji. Publikujący pierwsze zdjęcie kanał Fighterbomber na Telegramie, uznawany za dobrze poinformowany w światku rosyjskiego lotnictwa wojskowego, twierdził wówczas, że produkcja trwa już od kilku miesięcy i osiągnęła kilkadziesiąt sztuk. Piotr Butowski, uznany polski specjalista od sił powietrznych Rosji, w artykule na łamach portalu The Drive spekuluje, że UMPK najpewniej ma korzenie w modułach MPK firmy Bazalt. Pokazywano je na różnych wystawach od początku XXI wieku, ale nigdy nie w metalu. Rosyjskie wojsko najwyraźniej nie było zainteresowane. Być może realia wojny i konieczność zapewnienia masowej i wystarczającej amunicji dla lotnictwa wymusiły gwałtowne działania, czego efektem jest UMPK. Być może stworzony na bazie wcześniejszych projektów firmy Bazalt. Jeśli tak było, to opracowanie i wdrożenie do produkcji oraz użycia tych modułów najpewniej będzie jedną z lepszych rosyjskich decyzji zbrojeniowych tej wojny.

Ma zalety, ma wady, stanowi zagrożenie

Ukraińcy nie kryją, że UMPK są dla nich problemem. Aktualnie nie mają przed nimi obrony. Jedyną jest zmuszanie rosyjskich samolotów do operowania jak najdalej od frontu, poprzez przysuwanie do niego systemów obrony przeciwlotniczej. To naraża je jednak na duże ryzyko ze strony artylerii i dronów, wobec czego raczej nie jest praktykowane. Prowadzi to do tego, że strefa do nawet 50 kilometrów za linią walk jest narażona na ataki bombami z UMPK. Jeszcze wiosną Ukraińcy przyznawali, że codziennie jest ich około 20. W ostatnim czasie tego rodzaju informacji statystycznej nie było, jednak jest mało prawdopodobne, aby ta liczba spadła. Większa szansa, że wzrosła. Oznacza to, że bomby z UMPK są jednym z głównych, albo wręcz głównym narzędziem rosyjskiego lotnictwa taktycznego do ataków na cele lądowe.

Rosjanie używają ich do uderzeń na cele od linii frontu, do bliskiego zaplecza. Mogą nimi być zarówno silnie umocnione ukraińskie pozycje na pierwszej linii, jak i wykryte składy amunicji czy zapasów kilkadziesiąt kilometrów dalej. Czyli cele stacjonarne, które nie zmienią znanego wcześniej położenia. Jak mówią sami ukraińscy żołnierze, tam, gdzie trafia UMPK, tam nic nie zostaje. Półtonowa bomba lotnicza ma znacznie większą siłę rażenia niż najpowszechniejsza na froncie amunicja artyleryjska kalibru 152/155 mm. Przed czymś takim nie ochroni żadna ziemianka czy piwnica. Oczywiście pod warunkiem, że trafi, gdzie powinno. Jeśli tak, to zostaje lej i tyle. Albo raczej dwa, bo Rosjanie zdają się najczęściej używać bomby z UMPK parami.

Nie jest jednak tak, że to jakaś cudowna broń. Sam moduł ma dwa podstawowe problemy: celność i niezawodność. Ta pierwsza jest umiarkowana. Nie ma dokładnych danych, ale można natrafić na relacje żołnierzy, z których wynika, iż bomby często nie trafiają tam, gdzie jest coś wartościowego i wybuchają niegroźnie na polach. Nie byłoby to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę prostotę konstrukcji UMPK i naprowadzanie jedynie według sygnału nawigacji satelitarnej. Ten jest natomiast w rejonach walk regularnie zakłócany. Odbiornik Kometa ma sobie dobrze radzić w takich warunkach, ale systemy oparte o nawigację satelitarną często sprawiają problemy obu stronom konfliktu. W UMPK brak natomiast alternatywnej metody naprowadzania, choćby prostej nawigacji bezwładnościowej.

Nagrania zniszczeń po trafieniu bomby z UMPK

Nawet jeśli sygnał z satelitów jest dobrze odbierany, to i tak nie daje to gwarancji poprawnego działania. UMPK mają być notorycznie zawodne z wielu innych powodów. Rosjanie sami narzekają głównie na mechanizm rozkładania skrzydeł, oparty o prosty układ sprężynowy. Raz się nie otwiera po zrzuceniu, a kiedy indziej otwiera się na przykład podczas przygotowań do lotu, prowadząc do obrażeń u obsługi technicznej. Połączone z UMPK proste bomby lotnicze mają natomiast to do siebie, że ich zapalniki uzbrajają się automatycznie po uwolnieniu z samolotu. Kiedy więc skrzydła zawiodą po zrzucie, to uzbrojona bomba spada na własne terytorium. Doświadczyli tego choćby mieszkańcy Biełgorodu w kwietniu, kiedy z przelatującego nad miastem Su-34 odpadły, lub zostały odrzucone i nie zadziałały, dwie bomby z UMPK. Jedna wybuchła, raniąc trzy osoby. Druga okazała się niewybuchem i zaryła się głęboko w ziemię.

Kolejną wadą ma być względnie duży ciężar modułu UMPK. Szczegółowa wartość nie jest znana. Jednak po połączeniu z półtonową bombą łączna masa takiego zestawu ma na tyle wykraczać poza standardowe dopuszczalne obciążenie większości podwieszeń w rosyjskich samolotach (500 kilogramów), że istnieje ryzyko oderwania się podczas manewrów. Kolejnym problemem wynikającym z topornej konstrukcji ma być kiepska aerodynamika UMPK, ograniczająca istotnie zasięg względem teoretycznie maksymalnego rzędu 70 km. Realny maksymalny zasięg nie jest jednak znany i zazwyczaj jest określany jako wspomniane około 60 km.

Pomimo tych wad bomby z UMPK są darzone przez Ukraińców respektem. Nie ma przed nimi obrony, mają dużą moc i są na tyle proste w produkcji, że Rosjanie używają ich na znaczącą skalę. Ukraińcy mają jakościowo znacznie lepsze amerykańskie JDAM-ER, jednak ich lotnictwo musi działać znacznie ostrożniej niż rosyjskie i szanse na ich skuteczne użycie są znacznie rzadsze. Rosjanie natomiast dzień w dzień okładają front i jego zaplecze seriami UMPK, na co nie ma rady poza rozproszeniem i unikaniem wykrycia.

Zobacz wideo
Więcej o: