O tym jak Ukraińcy przygotowywali sobie lepsze warunki do ataków na Krym, pisaliśmy nieco ponad tydzień temu. Od tego czasu ukraińskie wojsko tylko kontynuowało swoją kampanię uderzeń na okupowany półwysep, którego jak na razie kulminacją było drugie spektakularne uderzenie na Sewastopol i jedno równie ciekawe dwa dni wcześniej, ale mniej widowiskowe.
Pierwsze to atak na siedzibę sztabu Floty Czarnomorskiej. Miejsce funkcjonowania całej najwyższej kadry dowódczej rosyjskiej floty na Morzu Czarnym. Uderzenie miało miejsce 22 września niemal dokładnie w południe. Dwie rakiety manewrujące Storm Shadow/SCALP nadleciały z południa i wbiły się w dach budynku. Wszystko na oczach spacerowiczów na pobliskim reprezentacyjnym bulwarze. Dzięki nim są dostępne dobrej jakości zdjęcia i nagrania uderzenia drugiej rakiety. Głowice rakiet tego typu są specjalnie zaprojektowane do atakowania celów umocnionych, takich jak bunkry, czy inne konstrukcje betonowe. Najpewniej wniknęły więc głęboko w budynek i dopiero tam eksplodowały. Ściany stoją, ale jak widać na zdjęciach satelitarnych, znaczna część sztabu zawaliła się do wnętrza.
Atak ma dwa istotne wątki. Po pierwsze kto był w budynku w momencie uderzenia rakiet. Już w ciągu kilku godzin na rosyjskich kanałach na Telegramie pojawiły się twierdzenia, że był to atak precyzyjnie wymierzony w moment odprawy wysokich rangą oficerów floty. Zginąć miał między innymi admirał Wiktor Sokołow, dowódca Floty Czarnomorskiej, oraz szereg innych ważnych wojskowych. Rannych i zabitych miało być razem kilkudziesięciu. Tego samego dnia atak skomentował szef Głównego Zarządu Wywiadu Wojskowego SZU generał Kyryło Budanow. On również twierdzi, że atak wymierzono w moment odbywania się narady wysokich rangą rosyjskich oficerów. Według niego poważnie ranny miał zostać między innymi generał pułkownik Aleksandr Romanczuk, dowódca rosyjskiego zgrupowania wojsk na Zaporożu. Nie potwierdził przy tym informacji o śmierci admirała Sokołowa. 25 września ukraińskie Dowództwo Sił Specjalnych oznajmiło jednak, że owszem zginął. Łącznie w ataku miało zostać zabitych 34 oficerów, a 105 osób przebywających w budynku zostało rannych. Według rosyjskiego Ministerstwa Obrony w wyniku ataku tylko jeden żołnierz był zaginiony.
Trzy źródła mówią więc o ataku w momencie ważnego spotkania, ale na pewne informacje na temat tego kto zginął, trzeba poczekać do informacji o pogrzebach. To najlepsze źródło jeśli chodzi o weryfikowanie zgonów rosyjskich oficerów. Jeśli faktycznie Rosjanie spotykali się w takim gronie w górującym nad Sewastopolem budynku sztabu floty, to trudno to zrozumieć. Wojna trwa już półtora roku i jest ewidentne, że Ukraińców nie można lekceważyć, że prowadzą oni narastającą kampanię uderzeń na Krym i że dysponują bardzo skuteczną zachodnią bronią. Ostrzeżeniem powinien być nie tylko atak na pobliską stocznię, ale też uderzenie na położony opodal Sewastopola ważny obiekt należący do floty, który wydarzył się dwa dni wcześniej.
Chodzi o uderzenie w nocy 20 wrzenia na kompleks wojskowy położony na skalistych wzgórzach w pobliżu wsi Werchniosadowe. Jeszcze w czasach ZSRR zbudowano tam rozległe centrum łączności z licznymi masztami antenowymi. Miało się tam też znajdować zapasowe stanowisko dowodzenia floty. Pod tego rodzaju określeniem zazwyczaj kryje się ukryty pod ziemią bunkier umożliwiający pracę niewielkiej grupie oficerów nawet w warunkach wojny jądrowej i niemożności korzystania z głównego stanowiska dowodzenia w Sewastopolu. Współcześnie formalnie jest to 744. Centrum Łączności Floty Czarnomorskiej. Po zagarnięciu Krymu w 2015 roku Rosjanie deklarowali, że prowadzą tam prace modernizacyjne. Wcześniej ten obiekt był wykorzystywany przez Ukraińców.
Na temat ataku na ten obiekt wiadomo znacznie mniej. Nad ranem 20 września okoliczni mieszkańcy donosili o wybuchach i pożarze. Zdjęcia wykonane przez satelity cywilne i opublikowane dwa dni później wyraźnie pokazują, że zniszczeniu uległa połowa jednego z budynków na terenie bazy. Nie ma publicznie dostępnych informacji na temat tego, do czego mógł służyć. Na zdjęciach satelitarnych z ostatnich lat widać jednak, że dach na tej jego części, która uległa zniszczeniu, był wyremontowany. Inny budynek obok jest uszkodzony.
Nie wiadomo co mogło uderzyć w bazę. Jednak jeśli celem Ukraińców był jakiś bunkier (często umieszczane pod niepozornymi budynkami na powierzchni) kryjący stanowisko dowodzenia, lub jakiś istotny sprzęt łączności, to naturalnym wyborem byłyby brytyjsko-francuskie rakiety Storm Shadow/SCALP. Powód taki jak wcześniej opisano. Do tego zostały zaprojektowane.
Ten atak, oraz wcześniejszy na sewastopolską stocznię, to sygnały z kategorii tych, które trudno przeoczyć. Chyba trudno o bardziej dobitne ostrzeżenia, że Ukraińcy są w stanie atakować kluczowe obiekty na zachodnim wybrzeżu Krymu. Dlaczego więc, jak wskazuje szereg źródeł, w głównym sztabie floty zorganizowano spotkanie z udziałem tylu wysokich rangą oficerów? Chyba nie mogli już wierzyć w przedwojenne deklaracje na temat tego, jak silnie broniona jest przestrzeń powietrzna Krymu. Ukraińcy systematycznie burzą ten mit. Ich ataki przez ponad rok ograniczały się do ataków dywersyjnych przy użyciu sił specjalnych i dronów, ale od miesiąca to już kombinowane uderzenia z powietrza przy użyciu bezzałogowców, wabików i rakiet manewrujących, oraz przeciwokrętowych. Nie pomagają niemal mitologizowane przed wojną baterie systemów S-400, czy S-300, które miały roztaczać nad całym Krymem i okolicą nieprzeniknioną bańkę w powietrzu.
Pomaga na pewno to, że ataki organizowane pod koniec sierpnia na stanowiska radarów i systemów obrony powietrznej były ewidentnie obliczone na osłabienie tejże mitycznej bańki. Teraz Ukraińcy korzystają z efektów swoich przygotowań. Pytanie, jak długo będą w stanie to robić. Czy Rosjanie jednak jakoś opanują sytuację i znajdą sposoby przeciwdziałania? Na jak długo Ukraińcom wystarczy podarowanych przez Francję i Wielką Brytanię rakiet? Jest przy tym ewidentne, że bardzo dobrze sprawdzają się w realnych warunkach bojowych w starciu z "najlepszą obroną przeciwlotniczą świata", jak to często określano przed wojną. Odpowiednia doza przygotowań, planowania i technologii, dają porażające efekty. I to takie z pogranicza książek sensacyjnych. Dwa lata temu scenariusz, w którym zachodnie rakiety manewrujące odpalone przez Ukraińców uderzają w piękne słoneczne południe w sztab Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, prawdopodobnie zabijając licznych rosyjskich oficerów, byłby trudny do wyobrażenia.
Można przy tym spekulować, jaki szerszy zamysł mają Ukraińcy. Ich ataki ewidentnie są wymierzone w to, co umożliwia sprawne działanie Floty Czarnomorskiej na Krymie. Od radarów i systemów obrony powietrznej zapewniającej jej osłonę, przez zaplecze remontowe i systemy łączności, po system dowodzenia. Być może zamiarem Kijowa jest wypchnięcie większości rosyjskich okrętów i struktur floty do Noworosyjska, ponad 300 kilometrów na wschód. Tamtejsza baza jest mniejsza i ze znacznie gorszym zapleczem niż sewastopolska, która zawsze była tą główną. Gdyby role się odwróciły, to najpewniej doprowadzi to do spadku efektywności Floty Czarnomorskiej. Ukraińcy już twierdzą, że to się dzieje. Rzecznik ukraińskiej floty Dmytro Platenczuk powiedział dziennikarzom, że według jego wiedzy już do 17 września Sewastopol opuściły ostatnie okręty podwodne i desantowe. Bez zamiaru powrotu.