17 marca 2024 roku w Rosji mają się odbyć wybory prezydenckie, jeśli nie zostanie tam ogłoszony stan wojenny, a wojsko wytrzyma kontrofensywę Ukrainy. Putin nie potwierdził jeszcze, czy jest zainteresowany reelekcją, jednak przedstawiciele władz już teraz zastanawiają się nad strategią wyborczą.
Według doniesień rosyjskiego dziennika "Wiedomosti" Putin ma się obawiać, że podobnie jak Alaksandr Łukaszenka, po wyborach nie zostanie uznany przez państwa demokratyczne za prezydenta Rosji. W związku z tym Kreml ma szukać kandydata spoza partii kontrolowanych przez rosyjskie władze. Ma to zwiększyć frekwencję podczas wyborów, podzielić opozycję i pokazać "rzetelność rosyjskich wyborów". Powołując się na czterech informatorów związanych z Kremlem rosyjski dziennik podał, że kandydatem może być Aleksiej Wieniediktow. Był on niegdyś redaktorem radia Echo Moskwy, które zostało zlikwidowane przez rosyjskie władze.
Aleksiej Wieniediktow zaprzeczył, że jest zainteresowany startem w wyborach. - Polityka to sprawa zbiorowa i to nie dla mnie. Nie mam ochoty brać udziału w kampanii. Nikt, kto mnie zna, nie zaproponuje mi tego, a ci, którzy mnie nie znają i zaoferują, otrzymają moją odmowę - mówił Rosjanin.
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" Aleksiej Wieniediktow, który prowadzi teraz w internecie niezależne radio Żywoj Gwozd, również zaprzeczył tym doniesieniom. Przekazał, że nie zamierzał i nie zamierza brać udziału w wyborach prezydenckich. - Wygląda to na operację piarowską. Chcą skłócić mnie ze sporą częścią moich słuchaczy, z rosyjskimi emigrantami i zagranicznymi przyjaciółmi. Chcą też skłócić mnie z moimi kolegami po fachu - mówił Wieniediktow, cytowany przez "Rzeczpospolitą".
Aleksiej Baranowski, członek oraz rzecznik prasowy rosyjskiego Legionu Wolność Rosji, walczącego po stronie Ukrainy, przekazał, że do wyborów nie powinno dojść. - Pracujemy nad tym, by do żadnych tak zwanych wyborów nie doszło, a Putin przed tym znalazł się już w Hadze. Każdy udział kandydatów opozycji demokratycznej w tych wyborach prowadziłby tylko do legitymizacji uzurpowanej przez Putina władzy - przekazał w rozmowie z "Rzeczpospolitą". - Apelujemy do społeczeństwa międzynarodowego, by nie uznawało wyników tak zwanych wyborów w 2024 r. w Rosji, tak samo jak nie uznaje wyniku wyborów, które we wrześniu przeprowadzono na okupowanych terytoriach - dodał.
Według rosyjskich sondaży przeprowadzonych w maju br. wiek Władimira Putina jest jedną z rzeczy, które mają niepokoić jego wyborców. Jeszcze bardziej problematyczne okazały się "uległość Putina" oraz bagatelizowanie spraw wewnętrznych kraju.
Portal Meduza informował w sierpniu, że Kreml wybierając kandydatów w nadchodzących wyborach, ma się kierować przede wszystkim ich wiekiem. Wśród zarejestrowanych kandydatów nie powinni znajdować się politycy poniżej 50. roku życia - wynika z ustaleń portalu (Putin ma obecnie 70 lat). "Zdaniem urzędników obecność takich kandydatów na kartach do głosowania może skłonić Rosjan do myślenia, że 70-letni Putin nie jest już tą samą osobą, która twardą ręką doszła do władzy" - podała Meduza.
Administracja rosyjskiego prezydenta oczekuje, że oprócz Putina w wyborach wystartują przedstawiciele Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej, Partii Liberalno-Demokratycznej oraz "Nowych Ludzi" (jej lider Siergiej Mironow zapowiedział, że partia nie wystawi kandydata i poprze kandydaturę Władimira Putina).