Na granicy z Białorusią płot, a w Mińsku "kiosk z wizami". Hindusi opowiadają nam, jak dostali się do Polski

Migranci z Bliskiego Wschodu mogli nabyć w Mińsku wizy pracownicze do Polski za 5 tys. dolarów - ustaliła Gazeta.pl. - Przed wojną był to koszt 3,5 tys. dolarów - mówi w rozmowie z nami Małgorzata Rycharska, aktywistka, która działa na rzecz migrantów w Białorusi. Poseł Michał Szczerba dodaje, że wizy oferowała m.in. firma, zarejestrowana w Moskwie, która mimo wybuchu wojny w Ukrainie do końca 2022 roku współpracowała z polskim rządem.

Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy jest nadal dramatyczna. Zdaniem aktywistów nawet gorsza niż przez ostatnie tygodnie. Noce stają się coraz chłodniejsze, pojawiają się też pierwsze przymrozki. To właśnie teraz uwięzieni pod granicą migranci czują największą presję, by przedostać się do Polski.Jeszcze kilka tygodni temu zamożniejsi mieli możliwość przedostania się do naszego kraju w znacznie prostszy sposób niż pieszo przechodząc granicę.

- Rząd PiS postawił na granicy mur, by bronić nas przed "terrorystami z Bliskiego Wschodu", a potem dzięki współpracy z MSZ ci rzekomi "terroryści'' nabywali tam wizy pracownicze i wjeżdżali do Polski. O tym, czy ktoś umierał na granicy czy legalnie dostawał się do naszego kraju decydowało to, ile miał przy sobie gotówki - mówi Gazeta.pl osoba zaangażowana w pomoc na granicy (dane do wiadomości redakcji).

- Przez cały czas trwania wojny hybrydowej na polskiej granicy byliśmy zapewniani przez rząd, że granica jest szczelna, że nikt się przez nią nie przedostanie. Byliśmy świadkami szczucia na osoby z krajów Afryki, Azji, Bliskiego Wschodu, które próbowały dostać się na teren Polski. Jednocześnie w tym samym czasie MSZ na Białorusi wydawało wizy osobom z krajów azjatyckich i afrykańskich, także tym, wobec których stosowano procedurę push backu – mówi w rozmowie z Gazeta.pl poseł Michał Szczerba.

Z trzech niezależnych źródeł słyszymy, że w Mińsku oferowano migrantom możliwość nabycia wiz pracowniczych. – Wiza pracownicza do Polski była oferowana za 5 tysięcy dolarów, przed wojną w Ukrainie to było – 3.5 tys. dolarów – mówi nam Małgorzata Rycharska, aktywistka, która działa na rzecz migrantów w Białorusi. Jak dodaje, niektórym ludziom proponowano lot z Białorusi do Sudanu i Sudanu do Polski. – To dlatego, że w krajach Afrykańskich wizy do naszego kraju miały być jeszcze łatwiejsze do nabycia. Potwierdza nam tę informację co najmniej kilka osób – mówi Gazeta.pl kolejny z aktywistów, który chce pozostać anonimowy.

Już wcześniej jeden z wysokopostawionych dyplomatów przekazał Radiu ZET, że przed ambasadą w jednym z afrykańskich krajów stały stoiska, gdzie można było kupić już podstemplowane dokumenty, wystarczyło wpisać nazwisko.

Pośrednictwem wizowym zajmowała się firma VFS Global, a konkretnie jej podmiot, zarejestrowany w Moskwie - VF Services LLC - ten sam który prawdopodobnie początkowo ściągał migrantów z Bliskiego Wschodu do Białorusi. Następnie oferował im wizy do Polski na podstawie umowy współpracy z polskim MSZ.

- Dokonaliśmy sprawdzenia, kim byli oficjalni pośrednicy tego procederu w Białorusi. Były to dwie firmy. Jedna z siedzibą w Moskwie, a druga z siedzibą w Mińsku. Ta pierwsza firma zarejestrowana w Federacji Rosyjskiej działała za zgodą tamtejszych władz, więc była infiltrowana przez reżim. To, że nie wypowiedziano tej umowy po ataku Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, to coś niebywałego. Ta współpraca powinna zostać rozwiązana – podkreśla poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba.

- Na Białorusi firmy pobierały opłaty nawet za możliwość zarejestrowania się w firmie pośrednika. To trwało do końca 2022 roku. Od nowego roku są nowe umowy z firmą mińską - dodaje. - Pojawiały się również tzw. firmy hakerskie, które miały potrafić włamać się do systemu informatycznego i dokonać rezerwacji wizy poza oficjalną drogą. Tacy hakerzy oczekiwali za to łapówki wysokości 500 euro. Ślad mamy taki potwierdzony podczas kontroli w MSZ – podsumowuje polityk Koalicji Obywatelskiej. 

Zadaliśmy w tej sprawie pytania polskiej ambasadzie w Mińsku. "Pragniemy poinformować, że komunikację w przedmiotowej sprawie prowadzi Biuro Rzecznika Prasowego MSZ RP" - usłyszeliśmy w odpowiedzi. 

Zobacz wideo Radosław Sikorski: Kaczyński i Morawiecki dobrze widzieli na ulicach skutki polityki imigracyjnej

MSZ: Nic nam nie wiadomo o nieprawidłowościach

MSZ postanowiło bardzo ogólnie odnieść się do naszych pytań. W przesłanym nam oświadczeniu czytamy, że wizy wydawane przez polskie placówki na Białorusi osobom będącym obywatelami innych państw niż Białoruś i kraje postsowieckie stanowią ułamek promila wydawanych wiz (w latach 2020-2023 było to 0,3 promila).

"Każdy przypadek jest analizowany indywidualnie, a decyzja podejmowana przez konsula na podstawie przedstawionych dokumentów. Nic nam nie wiadomo o nieprawidłowościach w związku z wydawaniem wiz. Punkt Przyjmowania Wniosków Wizowych przyjmuje dokumenty od interesantów, natomiast decyzję o wydaniu lub niewydaniu wizy każdorazowo podejmuje tylko i wyłącznie urzędnik konsularny" - pisze MSZ.

Ministerstwo przyznaje, że w 2018 r. został zawarty kontrakt z konsorcjum w skład, którego wchodziła spółka VF Services LLC. Dodaje, że wygasł on 3 kwietnia br. "Kolejny kontrakt był podpisany już tylko z podmiotem zarejestrowanym na Białorusi. Nie są nam znane związki tych firm z kryzysem migracyjnym i nie wiemy, na jakiej podstawie oparte są takie informacje" - podsumowano w oświadczeniu.

Poseł Szczerba: Polscy urzędnicy wydali w Mińsku wizy obywatelom 28 krajów azjatyckich oraz 17 krajów afrykańskich

Z danych zawartych w dokumentach pozyskanych przez Michała Szczerbę wynika, że od 2020 roku wydano na Białorusi łącznie 784 173 wizy do Polski (umożliwiające wjazd do strefy Schengen). W roku 2020 wydano ich 176 578, w roku 2021 - 167 402, w roku 2022 - 268 895 oraz dotąd w roku 2023 - 171 298. 

Polska ambasada na Białorusi przyznała wizy obywatelom 65 państw. Pozwolenia na wjazd do strefy Schengen polscy urzędnicy wydali w Mińsku obywatelom 28 krajów azjatyckich oraz 17 krajów afrykańskich. Ponadto na liście znalazły się również państwa z Europy, Ameryki Północnej, Ameryki Południowej i Australii

Oszukani Hindusi zabierają głos: "To były wielopokoleniowe oszczędności"

Rozmawiamy również z dwoma Hindusami, którzy do Polski dostali się właśnie przez współpracę ze wspomnianą wyżej firmą. Sachiv i Aman (dane do wiadomości redakcji) pół roku temu postanowili poszukać pracy w Europie. Najbardziej atrakcyjna oferta pracy zaprezentowana przez pośredników pochodziła z Polski. - To były pięciokrotnie wyższe zarobki od tych tu w Indiach. Dodatkowo mieliśmy nie płacić za mieszkanie i transport, a jedynie pokryć koszty pośrednika i przyspieszenia całego procesu z otrzymaniem wizy - relacjonuje Gazeta.pl Sachiv.

Z informacji przekazanych nam przez Hindusów wynika, że dla przeciętnego obywatela skorzystanie z  usług VFS Global jest niemal niemożliwe. Osoby, które są zdeterminowane wyjechać z kraju muszą więc słono opłacić pośrednika, który upraszcza cały proces. - Te koszty zależą od agencji i pośrednika, na którego się trafi, a są ich setki. W naszym przypadku było to w przeliczeniu na złotówki około 15 tysięcy - dodaje Aman.

- To były wielopokoleniowe oszczędności. Mało kto w Indiach ma takie pieniądze, a jak je ma, to nie musi wyjeżdżać do pracy, dlatego to naprawdę były pieniądze, które nasze rodziny odkładały przez lata na naszą przyszłość - wspomina Sachiv.

Mężczyznom udało się dostać do Polski, jednak już po przylocie okazało się, że pracy dla nich jednak nie ma. - Pośrednik po polskiej stronie o niczym nie wiedział. Adres mieszkania, w którym mieliśmy się zakwaterować był nieprawidłowy, a osoba, która pomagała nam po stronie hinduskiej przestała odbierać telefon - relacjonuje Sachiv. Nasi rozmówcy zatrudnili się w jednej z firm, która zajmuje się rozwożeniem jedzenia. Po uzbieraniu pieniędzy na bilet powrotny wrócili do swojego kraju.

Kryzys wizowy. Studenci nie mają szans dostać się do Polski

Nasi rozmówcy, ale także polscy przedsiębiorcy i wykładowcy uczelni wyższych wskazują, że wiele osób, które naprawdę, pilnie potrzebują dostać się do Polski, nie jest w stanie w ogóle umówić wizyty w polskiej placówce dyplomatycznej. - Mojej doktorantce właśnie ambasada w Pakistanie powiedziała że nie ma miejsc na rozmowy na ten rok - alarmowała w mediach społecznościowych dr hab. Anna Wojtyś, prodziekan Wydziału Neofilologii UW.

Także w komentarzach na Google Maps pod stroną polskiego konsulatu w Mumbaju możemy przeczytać takie komentarze: "To tylko biznes do zarabiania pieniędzy dla polskiej ambasady/konsulatu. Pozwolenie na pracę jest wydawane, a wiza została dwukrotnie odrzucona, pomimo złożenia wszystkich poświadczonych dokumentów".

"Brak miejsc na spotkania nawet dla wizy studenckiej. Możesz umówić się na spotkanie w Bangladeszu płacąc wysokie opłaty na czarnym rynku".

Jak tłumaczą nasi rozmówcy, problemy wynikają z tego, że pośrednicy mieli sprzedawać sloty wizowe, czyli miejsca w kolejkach do złożenia dokumentów w konsulacie. Ich cena wahała się od 50 do 75 tys. rupii indyjskich (2,5-4 tys. zł).

- Jeszcze tydzień temu mój znajomy starał się uzyskać wizę do Polski. Mówił, że pomagał mu w tym pośrednik. Sytuacja wyglądała dokładnie tak jak w moim przypadku, więc ostrzegłem go i zrezygnował. To wszystko dzieje się nadal. Nic się nie zmieniło – podsumowuje gorzko Aman.

W sprawie polskich wiz za łapówki śledztwo prowadzą prokuratura i Centralne Biuro Antykorupcyjne. W momencie publikacji tekstu zarzuty w sprawie możliwego oszustwa wizowego usłyszało siedem osób. Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że afery nie ma. Szef partii Jarosław Kaczyński w sobotę przekonywał, że "to nawet nie jest aferka". 

VFS Global: Żaden z pracowników przedsiębiorstwa nie ma wpływu na decyzję wydania albo odmowy przekazania wizy

Wysłaliśmy zapytania do firmy VFS Global, a po otrzymaniu odpowiedzi tekst zostanie zaktualizowany. Jednocześnie zaznaczamy, że firma wydała oficjalne stanowisko w sprawie. Czytamy w nim, że: "Podmiot zarejestrowany w Rosji (VF Services LLC) jest częścią VFS Global. Jest odpowiedzialny za obsługę umów z rządami zainteresowanymi działaniami na tym rynku. Firma ta obsługiwała także polskie placówki dyplomatyczne w okresie obowiązywania umowy z polskim rządem. Nikt z pracowników tego podmiotu nie podlega ani nie jest powiązany z administracją Federacji Rosyjskiej".

"Wszelkie działania prowadzone przez pracowników VFS Global na Białorusi ograniczają się jedynie do obsługi posiadanych umów z rządami krajów zainteresowanych obsługą osób obecnych na tym terenie" - podkreśla firma.

Jednocześnie VFS Global podkreśla, że w przypadku jakichkolwiek nieprawidłowości w wydawaniu wiz, nie mogą one mieć związku z działaniami firmy. Bowiem żaden z pracowników przedsiębiorstwa nie ma wpływu na decyzję wydania albo odmowy przekazania wizy. "Podejmowanie takich decyzji należy do wyłącznej kompetencji przedstawicieli misji dyplomatycznych poszczególnych rządów" - zaznacza firma.

Szczegółowo opisaliśmy je w tekście poniżej:

Więcej o: