W ostatnich dniach na Lampedusę trafiło ponad 8,5 tysiąca migrantów - więcej niż stanowi populacja wyspy. W niedzielę przewodnicząca Komisji Europejskiej. Ursula von der Layen apelowała do innych krajów członkowskich o przyjmowanie migrantów. Do sytuacji na włoskiej wyspie odniósł się na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia wiceszef polskiego MSZ - Arkadiusz Mularczyk.
Polityk podkreślił na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia, że unijne służby powinny blokować statki z migrantami. Według niego odpowiednie służby mogłoby to robić na przykład na wodach włoskich lub szerzej - unijnych. Takie działania w jego ocenie powinni wykonywać funkcjonariusze Frontexu czy straży granicznej. Wiceminister spraw zagranicznych ocenił, że wokół Lampedusy powinno powstać coś na kształt muru, jak w naszym kraju. - Trudno mówić o zbudowaniu muru wokół wyspy, ale ten mur mogłyby stanowić wojskowe statki, straż graniczna i Frontex - powiedział polityk rządu Zjednoczonej Prawicy.
- Ktoś tym ludziom pomaga przejść setki, jeśli nie tysiące kilometrów z Nigerii, krajów Afryki Środkowej, do Morza Śródziemnego, ktoś im pomaga przetransportować się, ktoś, kto ma w tym interes, interes niewątpliwie ma w tym Rosja - kontynuował. Jak zaznaczył, są to działania hybrydowe, które mają na celu osłabić pozycję UE. - Na zapleczu pewno jest Putin, którego celem jest zdestabilizowanie sytuacji - podsumował.
Do tej wypowiedzi odniosła się główna propagandystka Kremla Maria Zacharowa. Rzeczniczka MSZ Rosji przeinaczyła wypowiedź Mularczyka na Telegramie: "Ktoś pomaga ludziom przejść setki, jeśli nie tysiące kilometrów z Ukrainy do Morza Śródziemnego, ktoś pomaga ich przetransportować, ktoś, kto jest tym zainteresowany. Polska z pewnością ma w tym interes" - napisała na swoim kanale.
"Warszawa wielokrotnie uczestniczyła w zmianie reżimu w Ukrainie" - napisała na koniec swojego wpisu. To już kolejny wpis Zacharowej, który wpisuje się w antyzachodnią narrację Kremla.
Według włoskich władz przyczyną wzrostu liczby migrantów było wąskie gardło w tunezyjskich portach spowodowane wzburzonym morzem, co sprawiło, że migranci nie byli w stanie zwodować swoich łodzi przez wiele dni.
Włoskie władze starały się przetransportować migrantów komercyjnymi promami, statkami straży przybrzeżnej lub samolotami na Sycylię, lub do Kalabrii w południowej części Włoch. - Naszym celem jest przeniesienie ich tak szybko, jak to możliwe - powiedział Filippo Romano, prefekt Agrigento, prowincji na Sycylii, która obejmuje Lampedusę.
W środę poinformowano, że Niemcy i Francja nie będą przyjmować migrantów i uchodźców, którzy dotarli do Włoch. Wicepremier Matteo Salvini zarzucił Unii Europejskiej bezczynność, a Niemcom i Francji hipokryzję.
Francja, która nierzadko brutalnymi metodami zawraca wszystkich migrantów usiłujących przekroczyć granicę włosko-francuską, zapowiedziała dalsze wzmocnienie straży granicznej na granicach z Italią, by ją całkowicie uszczelnić. Natomiast Niemcy wstrzymały program dobrowolnego przyjmowania migrantów docierających do Włoch. Włoskie media w tym kontekście przypominają, że obecnie na włoską wyspę Lampedusa przypływa z Afryki kilkadziesiąt łodzi z migrantami dziennie. - Prezydent Macron i kanclerz Scholz wolą patrzeć w drugą stronę - skomentował wicepremier. Włoscy komentatorzy wskazują, że decyzje rządów Niemiec i Francji przeciw przyjmowaniu migrantów wynikają ze strachu przed klęską w wyborach do Parlamentu Europejskiego.