Poszukiwania trwają w Karolinie Południowej, w rejonie miasta Charleston. Wojsko podaje, że na podstawie ostatniej znanej pozycji samolotu, kierunku jego lotu i informacji uzyskanych od cywilnej kontroli przestrzeni powietrznej, najprawdopodobniej rozbił się gdzieś w rejonie dwóch dużych jezior na północ od miasta, Marion i Moultrie. Zarządzającą akcją baza w Charleston prosi cywilów o zgłaszanie pomocnych informacji telefonicznie.
Nie podano szczegółów awarii, która doprowadziła do tej niecodziennej sytuacji. Należący do Korpusu Piechoty Morskiej F-35B wykonywał jakiś lot treningowy w parze z drugą taką maszyną. Z powodu niesprecyzowanego "nieszczęśliwego wypadku", pilot maszyny musiał się katapultować nad Charleston, w rejonie głównego lotniska cywilnego miasta. Wylądował na niewielkiej uliczce osiedlowej i nie odniósł poważniejszych obrażeń. Doszło do tego około godziny 14 czasu lokalnego w niedzielę. Czyli około 20 czasu polskiego. Nad rejonem Charleston przetaczał się wówczas duży front burzowy.
Lokalna telewizja WLTX twierdzi, powołując się na informacje od wojskowych, że pilot przed katapultowaniem uruchomił jakiegoś rodzaju autopilota. Dlaczego to zrobił i dlaczego się ewakuował z maszyny, która najwyraźniej była zdolna do dalszego kontrolowanego lotu, nie wiadomo. Zaginiony teraz F-35B na pewno też już dawno jest gdzieś na ziemi lub pod wodą, ponieważ zapas paliwa nie wystarczy na ponad pół doby lotu. Z braku doniesień od ludności cywilnej można wywnioskować, że rozbił się bez świadków gdzieś na odludziu.
W historii zdarzały się już podobne incydenty. Najsłynniejszy miał początek w Polsce w 1989 roku. Chwilę po starcie z lotniska Bagicz opodal Kołobrzegu, pilot radzieckiego myśliwca MiG-23 zauważył, że silnik gwałtownie traci moc. Był przekonany, że jest na granicy wyłączenia się, co na wysokości około stu metrów i przy niskiej prędkości, oznaczało pewną katastrofę. Ponieważ przed nim znajdował się już Bałtyk, pułkownik Nikołaj Skuridin zdecydował się katapultować. Po opuszczeniu przez pilota samolot odzyskał jednak moc. Silnik zaczął pracować normalnie, system stabilizacji opanował sytuację i maszyna zaczęła wznosić się, lecąc kursem na zachód. Przeleciała tak nad NRD i wleciała nad RFN, gdzie przechwyciły ją myśliwce NATO. Nie podjęto jednak decyzji o zestrzeleniu. W końcu nad granicą Belgii i RFN po niecałych 70 minutach lot w maszynie wyczerpało się paliwo i zaczęła stabilnie szybować, spadając ostatecznie na belgijskie miasteczko Kortrijk. Niestety MiG-23 trafił idealnie w dom mieszkalny i zabił 19-letniego mężczyznę. Przyczyną awarii okazała się korozja na stykach kabli w systemie kontroli silnika.
Zaginiony teraz F-35B to jeden z najnowocześniejszych samolotów bojowych świata. Maszyna piątej generacji zbudowana w technologii stealth i z bardzo dużym naciskiem na rozbudowaną elektronikę dającą pilotowi świetną orientację w otoczeniu. Litera "B" oznacza wersję zdolną do pionowego startu i lądowania, przeznaczoną głównie dla Korpusu Piechoty Morskiej USA. Koncern Lockheed Martin zbudował wszystkich F-35 już prawie tysiąc na potrzeby wojska USA i szeregu klientów zagranicznych. Do teraz rozbiło się osiem w różnych wersjach i w różnych państwach. Aktualnie zaginiony najpewniej będzie dziewiątym.