Trwa śledztwo w sprawie tragicznego wypadku polskiego samochodu. Policja z regionu Kraj trnawski (Słowacja) przekazała najnowsze informacje dotyczące prac funkcjonariuszy. Wynika z nich, że mundurowi badają okoliczności wypadku między innymi pod kątem zabójstwa.
"Policja w powiecie trnawskim przeżyła jeden z najtragiczniejszych dni ostatnich lat" - podsumowali funkcjonariusze w mediach społecznościowych. Mundurowi przypomnieli, że wypadek, w którym samochód uderzył w drzewo na autostradzie D1, spowodował śmierć trojga dorosłych i czteroletniej dziewczynki. Pięciomiesięczne dziecko trafiło do szpitala z poważnymi obrażeniami. "Policja bada okoliczności wypadku pod kątem zabójstwa i poważnych obrażeń" - poinformowali funkcjonariusze.
Tego samego dnia wydarzył się również wypadek w Trnawie, w którym zderzyły się dwa samochody. Zginęła jedna osoba, trzy inne są ranne. "Prosimy kierowców, aby naprawdę uświadomili sobie, że jadąc samochodem, nie tylko ich losy są w ich rękach, ale także odpowiedzialność za życie innych ludzi. Zmęczenie, nieuważność, alkohol za kierownicą, komórka w ręku i nieprawidłowa jazda mogą zabić!" - przekazała policja.
Tragiczny wypadek polskiego samochodu na Słowacji miał miejsce na autostradzie D1 w środę 13 września przed godziną 8 rano. Bus z nieznanych przyczyn zjechał z pasa w kierunku z Bratysławy do Trnawy, po czym uderzył w drzewo. Słowacka policja przekazała, że pojazd miał polskie tablice rejestracyjne. Oprócz lotniczego pogotowia ratunkowego na miejscu pracowali również członkowie Korpusu Ratowniczo-Gaśniczego (HaZZ). Wypadek spowodował, że ruch na autostradzie D1 został częściowo ograniczony podczas prac służb.