Władimir Putin pytany był we wtorek podczas Wschodniego Forum Ekonomicznego we Władywostoku o zbrojne interwencje armii sowieckiej na Węgrzech w 1956 r. i sił Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 r. Prezydent Rosji powiedział, że decyzja Związku Radzieckiego o wysłaniu czołgów na Węgry i do Czechosłowacji w celu stłumienia masowych protestów podczas zimnej wojny była błędem - informuje Reuters.
Przypomnijmy, że uczestnicy zrywu na Węgrzech solidaryzowali się ze strajkującymi w czerwcu 1956 roku w Poznaniu. Podobnie jak Polacy mieli nadzieję, że system może się zmienić. W odpowiedzi ZSRR krwawo stłumił bunt. Takie same wydarzenia rozegrały się w 1968 roku w czeskiej Pradze.
- Niedobrze jest robić w polityce zagranicznej cokolwiek, co szkodzi interesom innych narodów - powiedział Putin, jakby zapominając, że w 2022 roku wysłał na Ukrainę dziesiątki tysięcy żołnierzy, wywołując największą wojnę lądową w Europie od czasów drugiej wojny światowej.
Putin podkreślał we wtorek, że Rosja nigdy nie była krajem kolonialnym, a współpraca "zawsze była oparta na zasadach równości oraz chęci niesienia pomocy i wsparcia". Rosyjski prezydent przekonywał także, że Stany Zjednoczone popełniają "te same błędy", co Związek Radziecki, a jego zdaniem Waszyngton "nie ma przyjaciół, tylko interesy".
Słowa Putina po raz kolejny wpisują się w narrację kremlowskiej propagandy, która krytykuje Zachód, a przede wszystkim Stany Zjednoczone. Jednocześnie słowa skierowane do Węgier i Słowacji nie są przypadkowe. We Wrześniu na Słowacji przedterminowe wybory może wygrać partia opozycyjna SMER-SD, która głosi hasła prorosyjskie i antyzachodnie. Natomiast Węgry cały czas nie potępiają wojny w Ukrainie i współpracują z Rosją m.in. w dziedzinie energetyki jądrowej.
W ramach trwającego właśnie Wschodniego Forum Ekonomicznego rosyjski dyktator ma się spotkać z Kim Dzong Unem. Przewiduje się, że spotkanie ma dotyczyć przyszłych dostaw broni, która zostanie wykorzystana w wojnie w Ukrainie.