Były ochroniarz Putina ujawnił, jak wyglądała jego praca. Prezydent Rosji "boi się o swoje życie"

Były ochroniarz Władimira Putina opowiedział o kulisach swojej dawnej pracy. Witalij Briżatyj stwierdził, że prezydent Rosji nie ufa nawet własnym współpracownikom i "boi się o swoje życie". Briżatyj opisał też, w jaki sposób służby zabezpieczały daczę Putina na Krymie.

Witalij Briżatyj był funkcjonariuszem Federalnej Służby Ochrony Federacji Rosyjskiej odpowiedzialnym m.in. za ochronę rezydencji Władimira Putina na Krymie. Briżatyj przedstawił w rozmowie z telewizją Dożd, jak prezydent Rosji dbał o swoje bezpieczeństwo. Były ochroniarz Putina powiedział również, co skłoniło go do odejścia z pracy i ujawnił, w jaki sposób inni funkcjonariusze rosyjskich służb zapatrują się na wojnę w Ukrainie.

Zobacz wideo Rosyjskie flagi i zdjęcia Putina. Bośniaccy Serbowie wyrazili poparcie dla Rosji podczas demonstracji Wybierz serwis

Rosja. Witalij Briżatyj o zabezpieczaniu daczy na Krymie: Putin nie ufał nawet ochroniarzom

Jak możemy przeczytać na portalu charter97.org, Witalij Briżatyj stwierdził, że do jego obowiązków należało m.in. patrolowanie daczy Putina na Krymie pod kątem materiałów wybuchowych, które mogły się tam znaleźć. Briżatyj powiedział, że ochroniarze prezydenta Rosji wykorzystywali w swoich działaniach psy. Portal svoboda.org przekazał, że zdaniem Briżatyja Władimir Putin nie ufał nawet pracownikom służb, którzy czasami nie wiedzieli, gdzie przebywa ich przełożony.

- Mogli nam powiedzieć, że wypoczywa w tej daczy, więc wszyscy biegali i go pilnowali, podczas gdy on mógł znajdować się gdzie indziej - mówił Witalij Briżatyj. Jak powiedział były ochroniarz Putina, pewnego razu pojawiły się dwie sprzeczne informacje dotyczące przylotu prezydenta Rosji na Krym. Ogłoszono wówczas jednocześnie, że Putin pojawi się w Sewastopolu oraz oddalonym od niego o ok. 100 km Symferopolu. Briżatyj stwierdził, że Władimir Putin decyduje się na tego rodzaju działania, ponieważ "boi się o swoje życie".

Były ochroniarz Putina: Funkcjonariusze FSO liczyli, że wojna w Ukrainie stworzy nowe miejsca pracy

Witalij Briżatyj postanowił odejść ze służby po inwazji Rosji na Ukrainę. Choć początkowo jego przełożeni nie chcieli się na to zgodzić i grozili, że Briżatyj może zostać wysłany na front, ostatecznie były ochroniarz Władimira Putina zdobył zagraniczny paszport i wyjechał razem z żoną do Ekwadoru. Mężczyzna stwierdził jednak, że część funkcjonariuszy Federalnej Służby Ochrony Federacji Rosyjskiej nie miała negatywnego stosunku do rosyjskiej agresji. Z relacji Briżatyja wynika, że jego koledzy liczyli, że dzięki zwycięstwu Rosji pracownicy służb będą mieli więcej pracy. Sądzili, że po zajęciu przez Rosję terenów należących do Ukrainy zostaną utworzone nowe stanowiska, ponieważ "będą musieli tam czegoś pilnować".

Więcej o: