Przerażeni Marokańczycy spędzili drugą noc na ulicach po potężnym trzęsieniu ziemi, w którym zginęło ponad 2000 osób - informuje w niedzielę rano CNN. W parku Oliveraie w centrum Marakeszu setki ludzi, w tym dzieci i osoby starsze, spały na kocach i prowizorycznych materacach. Niektórzy przynieśli torby z ubraniami i żywnością, przygotowując się na ewentualny dłuższy pobyt z dala od domów.
Flagi wokół miasta opuszczone są do połowy masztów, aby uczcić trzy dni żałoby narodowej. Na lotnisku w Marrakeszu dziesiątki turystów spało na podłodze głównego terminalu, czekając na samolot. Loty odbywają się już w większości regularnie.
Ratownicy ścigają się z czasem, aby dotrzeć do ofiar uwięzionych w odległych górskich wioskach w pobliżu epicentrum żywiołu. Według władz do tej pory potwierdzono śmierć 2012 osób, a 1404 zostały ciężko ranne. Ten tragiczny bilans może jeszcze wzrosnąć, w miarę jak służby będą przekopywać gruzy zawalonych domów w odległych obszarach gór Atlasu Wysokiego.
To tam odnotowano największą liczbę ofiar śmiertelnych, gdzie domy zbudowane z cegieł mułowych rozpadały się jak domki z kart, a głazy blokowały drogę dla ekip ratowniczych. 50-letnia Fatima powiedziała CNN, że jej dom w górskiej wiosce Asni został zniszczony.
- Zdążyłam złapać dzieci i wybiec, gdy nagle mój dom się zawalił. Zawalił się także dom sąsiada, a pod gruzami znajdują się dwie osoby - relacjonowała. Z kolei Mohammed z pobliskiego miasta Ouirgane stracił w trzęsieniu czterech członków rodziny. - Udało mi się bezpiecznie wydostać z dwójką dzieci, ale reszta została pod gruzami. Mój dom zniknął - powiedział.
Z całego świata napływają kondolencje. Złożył je między innymi polski prezydent Andrzej Duda, a premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że Polska jest gotowa do udzielenia potrzebnej pomocy Maroku, w tym wysłania tam naszych ratowników.