Sygnały na temat tego, iż szkolenia w krajach NATO przeznaczone dla zwykłej szarej piechoty nie do końca są tym, czego potrzebują Ukraińcy, pojawiają się już od wiosny. Teraz wypłynęły ponownie za sprawą artykułu portalu Kyiv Independent, oraz obszernego wpisu ukraińskiego weterana. Miesiąc temu był dodatkowo tekst na łamach portalu Open Democracy. Główna wymowa jest ciągle te sama: bardzo dziękujemy, bo sami nie mamy jak szkolić tylu ludzi, tylko może zróbmy coś, aby te szkolenia bardziej odpowiadały naszym potrzebom i realiom tej wojny.
Artykuł w Kyiv Independent koncentruje się na losach 32 Brygady Zmechanizowanej i szerzej tak zwanych nowych brygad, formowanych już po wybuchu wojny przy dużym wsparciu Zachodu. Poza sprzętem jego częścią były kilkutygodniowe szkolenia w państwach NATO, na których ukraińscy poborowi wyrwani z życia cywilnego mieli nauczyć się podstaw żołnierskiego rzemiosła. W reakcji na tenże artykuł, na portalu X (do niedawna Twitter) pojawił się długi wpis użytkownika Constantine, który jest mieszkającym w USA ukraińskim weteranem wojny w Donbasie w latach 2014-15. Aktualnie bardzo zaangażowanym w zbiórki pieniędzy i zakupy sprzętu dla żołnierzy zwłaszcza 92 Brygady Zmechanizowanej. To jeden z elitarnych oddziałów ukraińskiego wojska, który walczy od 2014 roku. Od wielu miesięcy jej główne elementy są rozmieszczone na froncie w rejonie Swatowa, na wschodzie. W lipcu tuż obok pojawiła się świeżo sformowana 32 Brygada, która miała pomóc w obronie wobec coraz mocniejszego nacisku Rosjan w tym rejonie.
Jak wynika z artykułu w Kyiv Independent, wejście nowej brygady do walki było szokiem, okupionym bolesnymi stratami. Szwankowała koordynacja z sąsiednimi oddziałami (w tym 92 Brygadą), oficerowie wystawiali się na zbędne ryzyko, pośpiesznie przeszkoleni rekruci popełniali głupie błędy i tak jak zawsze na froncie, brakowało sprzętu oraz amunicji. Pierwszy rosyjski atak, poprzedzony silnym ostrzałem artyleryjskim i dobrze poprowadzony oraz skoordynowany, doprowadził do poważnych strat. - Straciłem tam swoich towarzyszy broni. Nie wróciłem do tego miejsca i nie chcę tego robić. To, co tam przeszedłem to był czysty chaos - mówi portalowi jeden z żołnierzy 32 Brygady. Rok temu prawnik. - Tutaj nic nie wygląda tak, jak w codziennych wiadomościach i oficjalnych komunikatach - stwierdził natomiast sierżant Wołodimir. Rosjanie mają być dobrze uzbrojeni, kompetentni i z wysokim morale, a nie bandą zdemoralizowanych pijaków pchanych naprzód na zdezelowanych pojazdach pod dowództwem idiotów. 32 Brygada, zanim okrzepła, straciła kilka pozycji zdobytych jeszcze jesienią 2022 roku.
Jak wynika z relacji Ukraińców, poważnym błędem było założenie, że kilka tygodni szkolenia w krajach NATO zapewni szeregowym żołnierzom wszystkie podstawowe umiejętności. W efekcie już w Ukrainie prowadzono dodatkowo około dwóch miesięcy dodatkowych szkoleń i zgrywania głównie całych oddziałów, po czym kierowano je na front. Łącznie po pół roku od rozpoczęcia formowania. Problem w tym, że po pierwsze to zdecydowanie za krótko, no ale to wszyscy wiedzieli. Jest wojna. Jednak po drugie jej realia są inne niż tej, do której przygotowuje się NATO. Prowadzi to do istotnego rozdźwięku pomiędzy tym, czego uczą zachodni instruktorzy, a tym, co muszą wiedzieć ukraińscy żołnierze, aby przetrwać w starciu z groźnym przeciwnikiem.
Podstawowy problem opisywany zgodnie przez wszystkie ukraińskie źródła jest taki, że podczas szkoleń na zachodzie praktycznie nie uwzględnia się tego, jak bardzo powszechne na froncie są drony. Nie ma nauki ich użycia, wykorzystywania do koordynowania ataków, czy obrony i ukrywania się przed nimi. Na pytania Ukraińców o włączenie tego do szkoleń odpowiedzią zachodnich instruktorów ma być rozłożenie rąk, ponieważ najczęściej nie mają skąd wziąć dronów, a nawet jeśli jakieś się znajdą lub zostaną przywiezione z Ukrainy, to na przeszkodzie stają procedury i biurokracja. Co więcej, na Zachodzie nie ma odpowiedniej wiedzy na temat użycia małych prostych bezzałogowców, aby móc kompetentnie szkolić z tego zakresu.
Ukraińcy narzekają też na ofensywny charakter zachodnich szkoleń. Istotną częścią przygotowań było szturmowanie budynków i szerzej oczyszczanie terenu zabudowanego, oraz przeprowadzanie ataków przy użyciu i wsparciu sprzętu opancerzonego. Tymczasem na tej wojnie żołnierze po obu stronach frontu najwięcej wysiłku wkładają w uniknięcie śmierci w wyniku ostrzału artyleryjskiego lub ataku dronów podczas statycznej obrony. Do tego niezbędne jest kopanie okopów, maskowanie i umiejętność zachowania się pod ostrzałem. Jeśli już muszą coś szturmować, to fortyfikacje polowe w postaci okopów i ziemianek, czego też ich nie uczono. Istotnym brakiem ma być też brak nauki z zakresu radzenia sobie z minami, pułapkami i niewybuchami, które są codziennością.
Do tego dochodzi brak przekazywania istotnych doświadczeń frontowych. Jednym z kluczowych ma być odsunięcie oficerów od bezpośredniej walki. Ukraińską praktyką jest tworzenie ukrytych stanowisk dowodzenia dla nawet dowódców kompanii (około setki ludzi), gdzie mogą we względnym spokoju siedzieć przed telewizorami wyświetlającymi obraz z dronów nad polem walki. Daje im to lepszy ogląd sytuacji i możliwość sprawniejszego dowodzenia, niż kiedy siedzą w okopie i muszą polegać na tym, co usłyszą przez radio lub sami dostrzegą. Do tego nawet najniżsi rangą oficerowie czy podoficerowie dowodzący małymi grupami ludzi bezpośrednio na froncie bardzo często korzystają z tabletów lub telefonów z aplikacjami poprawiającymi ich świadomość sytuacyjną.
Zdaniem żołnierzy z 92 Brygady ich świeżym kolegom zabrakło też wyszkolenia z zakresu prowadzenia samochodów w warunkach frontowych. Zwykłe cywilne pojazdy terenowe są czymś niezbędnym na froncie do ewakuacji rannych i dostarczania zapasów. Zazwyczaj oznacza to jazdę po kiepskich drogach gruntowych usianych wrakami i kraterami, z ryzykiem ostrzału lub ataku drona. Do tego często w nocy, ponieważ ruch w dzień w obliczu permanentnej obserwacji z powietrza jest bardzo ryzykowny. Można sobie wyobrazić, jakim wyzwaniem taka jazda jest dla kogoś, kto jeździł wcześniej tylko po cywilnemu. Tym bardziej że wypadek i uszkodzenie lub zniszczenie samochodu to zazwyczaj ogromna strata dla oddziału, którą nie tak łatwo uzupełnić.
Nie jest jednak tak, że Ukraińcy tylko narzekają. Wszyscy zgodnie wyrażają wdzięczność NATO. W Ukrainie nie ma ani miejsca, ani instruktorów, aby w choćby minimalny sposób szkolić tysiące poborowych. Wsparcie Zachodu jest więc kluczowe. Nie jest też tak, że całość szkoleń jest uznawana za bezwartościową. Zgodnie podkreślana jest wysoka jakość i wartość nauki samych podstaw działania piechoty, przygotowanie fizyczne, nauka prowadzenia rozpoznania w sposób klasyczny, czyli bez użycia dronów. Do tego w pewnym stopniu klasyczna orientacja w terenie i umiejętność wzywania ognia artylerii, choć tutaj są narzekania, że nie jest uwzględniany fakt używania na froncie cywilnej elektroniki z aplikacjami wspomagającymi to zadanie.
Bardzo pozytywnie Ukraińcy oceniają szkolenia z zakresu medycyny pola walki. Czyli jak założyć opaski uciskowe, zatamować krwawienie i ustabilizować rannego, dając mu szansę na przeżycie oraz ewakuację. Jak sami przyznają, jest to coś ogromnie ważnego, ale nieistniejącego w armiach o korzeniach radzieckich. Do tego żołnierze wysyłani na zachodnie szkolenia dostają do zabrania z sobą komplet wyposażenia osobistego, w tym między innymi hełm, kamizelkę kuloodporną i dobrze wyposażoną apteczkę, co bardzo chwalą.
Ogólne wrażenie jest jednak takie, że szkolenia NATO próbują przygotować na inną wojnę, niż toczy się w Ukrainie. - Bitwy na ukraińskiej prowincji są połączeniem walk w rodzaju pierwszej wojny światowej i nowoczesnych rozwiązań technologicznych XXI wieku. To coś unikalnego, co jest poza zakresem doświadczeń NATO - piszą dziennikarze Kyiv Independent. Przeciętny ukraiński żołnierz nigdy nie otrzyma wsparcia z powietrza, nie będzie częścią szeroko zakrojonego ataku sił połączonych i będzie musiał sobie radzić sposobem w obliczu przeciwnika pod wieloma względami silniejszego.
Główny postulat jest więc taki, aby jak tylko się da zmodyfikować szkolenia na Zachodzie zgodnie z tym, czego Ukraińcom najbardziej w nich brakuje. Dodatkowo traktować je jedynie jako podstawę, a już w Ukrainie dodatkowo uczyć tego, czego nie można było w NATO. Można mieć nadzieję, że ten proces adaptacji już zachodzi. Opisywane przypadki to doświadczenia z pierwszej dużej fali zachodnich szkoleń od jesieni 2022 do wiosny 2023. Większość tworzonych w tym czasie brygad trafiła na front z końcem wiosny i latem, przechodząc często bolesny chrzest bojowy, który teraz owocuje opisanymi refleksjami.
- Niezależnie od tego, nieważne ile kogoś będziesz szkolił i przygotowywał, to nie zrozumie on, czym jest wojna, zanim nie trafi pod prawdziwy ostrzał - zastrzega w rozmowie z portalem Opendemocracy sierżant-weteran o pseudonimie "Holender", przydzielony do nowej 41 Brygady Zmechanizowanej, która przeszła bardzo podobny szlak do 32 Brygady. To odwieczne prawo wojny. Bezcenne doświadczenie bojowe musi być okupione krwią tych, którzy nie będą mieli szczęścia przetrwać pierwszych dni i tygodni na froncie. Dobre szkolenie może jedynie ograniczyć tę daninę.