Wagnerowcy przyznali się do mordowania cywilów w Ukrainie. "Kazano nam zabijać ranne kobiety i dzieci"

Dwaj mężczyźni, którzy byli członkami Grupy Wagnera, opowiedzieli o rozkazach otrzymywanych od swoich dowódców. Z ich relacji wynika, że wagnerowcy zabili ok. 40 cywilów w jednej ze wsi w Ukrainie. Poinformowano również, że najemnikom rozkazywano, by wrzucali granaty do domów Ukraińców i zabijali rannych, w tym kobiety i dzieci.

Dwaj byli więźniowie z obwodu irkuckiego opowiedzieli o swojej służbie w szeregach Grupy Wagnera w rozmowie z portalem Gulagu.net. Maksim Zielionow i Aleksiej Czerniawski twierdzą, że dowódcy wagnerowców kazali im zabijać ukraińskich cywilów. Mężczyźni opisali, w jaki sposób "oczyszczano" jedną z ukraińskich wsi, mordując kilkadziesiąt osób.

Zobacz wideo "Przestrzegam! Wagnerowcy mogą przebierać się za nielegalnych migrantów". Morawiecki przy granicy

Członkowie Grupy Wagnera opowiedzieli o mordowaniu cywilów: Walisz we wszystkich, niezależnie od płci

Maksim Zielionow opowiedział o czystce przeprowadzonej przez Grupę Wagnera pod Sołedarem. - Walisz we wszystkich, niezależnie od płci. Były babki i dziadkowie. Zabiliśmy prawdopodobnie 40 osób. To była ludność cywilna - relacjonował Zielionow. Mężczyzna dodał, że za odmowę wykonania tego rodzaju rozkazów najemnikom uczestniczącym w operacji groziła śmierć. Potwierdził to również drugi z więźniów zwerbowanych do Grupy Wagnera.

- Ucieczka kończyła się egzekucją. Widziałem jedną egzekucję. Złapali uciekiniera, pobili go, potem strzelili mu w kolano, żeby cierpiał, a potem dostał kulę w czoło - powiedział Aleksiej Czerniawski. Mężczyzna zauważył, że dowódcy Grupy Wagnera poszukiwali osób, które "były gotowe zabijać kobiety i dzieci". Zielionow stwierdził natomiast, że wszyscy spośród 500 byłych więźniów, którzy pojechali razem z nim na Ukrainę, zginęli.

Wagnerowcy twierdzą, że kazano im zabijać Ukraińców. "Trzeba było dobić kobietę i dziecko"

Byli wagnerowcy powiedzieli, że wydawane im rozkazy obejmowały wrzucanie granatów do domów Ukraińców oraz mordowanie rannych kobiet i dzieci. Aleksiej Czerniawski opisał taką sytuację. - Widziałem, jak do mieszkania wrzucono granat. Weszliśmy, była tam kobieta i dziecko, trzeba ich było dobić (...). Płakali, prosili o pomoc, a trzeba było ich dobić. Kobieta miała 35 lat, dziewczynka siedem - opisywał Aleksiej Czerniawski.

Więcej o: